- Uciekaj do sypialni! - Krzyknął szeptem do mnie. - Postaram się pogadać z nią chwilę i wymyślić coś. - Kiwnęłam głową i wróciłam do sypialni Marcina. W momencie przymykania drzwi, usłyszałam jak brunet otwiera drzwi wejściowe. Postanowiłam, że nie zamknę całkiem drzwi od sypialni - chętnie się pośmieje i posłucham, jakie bajeczki wciska matce. Usiadłam wygodnie na łóżku i nadstawiłam ucho.
- No nareszcie, zwłoki pod łóżko chowałeś czy co? - Usłyszałam kobiecy głos. Chyba w kuchni, ale nie jestem pewna.
- Mamo, ciesze się, że Cię widzę. - Taak, a ja święta z gipsu jestem. - Wiesz co, jednak nie mam teraz za bardzo czasu, muszę lecieć na trening. Może odwiedzisz Krzyśka? - Stłumiłam ręką śmiech, koleś nie owijał w bawełnę.
- Syneczku, dobrze się czujesz? Przecież dziś niedziela! - Niby dupek, jednak z drugiej strony słodki, a tak naprawdę idiota! A więc rozgryzłam go. Udawał dupka, potem pokazywał się ze słodkiej strony, żeby nie wydało się, że jest najzwyklejszym głupkiem. Miałam ochotę się roześmiać, jednak stłumiłam to w sobie. Pośmieję się później.
- Wiesz mamo, ten Wenta nie daje nam żyć... - Słysząc to zdanie i westchnięcie chłopaka, zaczęłam chichotać. Zatkałam sobie ręką usta. W pomieszczeniu obok, zapadła cisza. Po chwili drzwi od sypialni otworzyły się na całą szerokość, a w nich stanęła starsza kobieta. Widząc mnie, na twarzy zagościł jej szeroki uśmiech. No tak, przecież to niecodzienny widok - młoda dziewczyna w łóżku twojego syna, ubrana jedynie w jego koszulkę i zwijająca się ze śmiechu. Niemal od razu spoważniałam i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
- Marcin! - Zawołałyśmy obydwie w tym samym czasie. Mężczyzna przybiegł i to od razu. Stanął za matką i patrzył na mnie błędnymi oczyma. Rodzicielka szczypiornisty odchrząknęła.
- Oj Marcin, co to za dziewczyna? - Marcin wyglądał jakby dostał nagle odpowiedź na swoje pytanie.
- Mamo, chciałem zrobić to w tradycyjny sposób, ale poznajcie się. To jest Olka, moja dziewczyna. Ola to moja mama. - Zachłysnęłam się powietrzem i spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. Jego spojrzenie błagało mnie o ciągnięcie tej szopki. Wstałam czym prędzej z łóżka i wyciągnęłam rękę do jego matki.
- Bardzo panią przepraszam za mój strój, ale Marcin nie uprzedził mnie o Pani wizycie. - Ku mojemu zdziwieniu, kobieta nie podała mi ręki tylko podeszła i przytuliła do siebie.
- Dziecko, nie przejmuj się! - Puściła mnie po chwili. - Marcin już taki zapominalski jest. - Uśmiechnęłam się jadowicie w stronę Marcina, a ten skrępowany stał i się patrzył.
- To ten, no. - Jego mama odwróciła się w jego stronę. - To może ja kawy zrobię i usiądziemy w salonie, a ty Ola ubierzesz się? - Spojrzałam na niego jak na debila.
- Kotku, może ty też byś się ubrał? - Spojrzał na siebie.
- No fakt. - Spojrzał na matkę. - Może pójdziesz do salonu, a my ubierzemy się i zaraz do Ciebie przyjdziemy? - Ciemnowłosa kobieta przystała na propozycję i wyszła z pokoju.
- Nie żyjesz, Lijewski! - Chłopak podszedł do mnie.
- Proszę, zrób to dla mnie. - Spojrzałam mu w oczy i wymiękłam.
- Pierwszy i ostatni raz! - Zagroziłam i zaczęłam kompletować moje ubranie. Oboje ubraliśmy się i już po chwili siedzieliśmy na kanapie przed jego matką.
- A więc, dzieci - Kobieta ciepło się na nas spojrzała. - Ile jesteście już razem?
- Pół roku.
- Parę miesięcy. - Powiedzieliśmy w tym samym momencie. Wystraszeni spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Wie pani, szczęśliwi czasu nie liczą. - Powiedziałam. Moim powołaniem powinno zostać aktorstwo. Bogu dzięki, matka Marcina posiedziała pół godziny i pojechała do Krzyśka. Oczywiście nie obeszło się bez obiecania, że przy najbliższej okazji odwiedzimy ją i jego ojca razem oraz, że jeszcze porozmawiamy nie raz. Odczekałam 10 minut od jej wyjścia, przez które panowała cisza.
- Ty jesteś nienormalny czy co?! - Krzyknęłam wstając z kanapy, którą zajmowałam. Chłopak ściągnął koszulkę i rzucił ją na podłogę, patrząc mi prosto w oczy. Uniósł brwi. - Pytam się ciebie coś!
- Jesteś cholernie zadziorna, wiesz? - Stanęłam w osłupieniu. A kim on jest, żeby mówić mi jaka jestem? Czym prędzej pozbierałam moje rzeczy i wychodząc podziękowałam za wszystko. Chłopak stanął w progu i patrzył na mnie.
- Odwieść Cię do domu? - Rzuciłam szybkie 'nie' i nie czekając na windę, zeszłam po schodach. Było to co prawda odrobinę trudne na tych szpilkach od których bolały mnie nogi, ale dałam radę. Wyszłam z klatki i co? I dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie trafię sama do domu. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Westchnęłam. Myśl Aleksandra, myśl! Wyciągnęłam już komórkę i zastanawiałam się, czy poprosić o pomoc Angelikę. Nie musiałam, ponieważ jak się okazało szanowny pan Lijewski zjechał na dół i stał za mną, machając trzymanymi w ręce kluczykami do samochodu.
- Chodź. - Wyminął mnie i szedł przed siebie. Westchnęłam i ruszyłam zaraz za nim. Zatrzymał się przed czarnym BMW. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i czekał, aż wsiądę. Usiadłam, a on zamknął drzwi, obszedł auto i wsiadł po stronie kierowcy. Odwrócił się w moją stronę.
- Ale wiesz, że żebym Cię odwiózł, musisz podać mi adres? - Patrzyłam na niego w osłupieniu. Co on do mnie mówi? Jakby nie mógł jeszcze obciślejszej koszulki ubrać... Uśmiechnęłam się do swoich myśli. Po chwili dopiero ogarnęłam to, co chłopak do mnie mówił.
- Och, przepraszam. Zamyśliłam się. - Rumieńce wstąpiły na moje policzki. Marcin patrząc na mnie szeroko się uśmiechnął. Przy nikim nigdy tak się nie rumieniłam jak czy nim. Zawstydzał mnie. Znalazłam w komórce esemesa od Roberta i pokazałam mu adres. Kiwnął głową. Miał tak zmienne humory, że ciężko było za nim nadążyć. A może to ja? Ruszył z parkingu i włączył radio. Najwyraźniej piosenka była przez niego znana, bo zaczął nucić pod nosem. Nie odzywałam się nic, oparłam głowę o zagłówek i przymknęłam oczy. Rozkoszowałam się tą chwilą, bo była inna niż wszystkie. Gdyby ktoś mi miesiąc temu powiedział, że rozgrywający reprezentacji Polski w piłce ręcznej będzie mnie odwoził do domu, nie uwierzyłabym. Poczułam jak auto się zatrzymuje, otworzyłam oczy. Byliśmy pod moim blokiem. Odwróciłam głowę w jego stronę, podziękowałam po cichu i wysiadłam. Czułam, że Marcin odprowadza mnie wzrokiem. Będąc w domu, rzuciłam rzeczy na kanapę, rozebrałam się i zawędrowałam do wanny. Napełniłam ją wodą, dodałam pachnących olejków i zanurzyłam się. Od zawsze byłam zwolenniczką kąpieli. Moje odprężenie trwało dobrą godzinę, do momentu aż woda zrobiła się chłodna. Owinięta w ręcznik poszłam po telefon, a będąc tam wybrałam numer do Pauli.
- Halo? - Głos dziewczyny był ożywiony. Przynajmniej jej nie obudziłam.
- Paula, co aktualnie robisz? - Wstawiłam wodę na kawę, telefon trzymając między uchem a ramieniem.
- Leżę. - Dziewczyna się zaśmiała. - Jakieś propozycje? - Zaświeciła mi się żółta lampka nad głową.
- Ja to bym proponowała zakupy. - Dziewczyna się chętnie na to zgodziła, więc umówiłyśmy się w galerii za pół godziny. To samo zrobiłam z Angeliką, do niej też zadzwoniłam i powiadomiłam o moich planach. Po zakończeniu rozmowy z Angelą, poszłam się ubrać. Postawiłam na dżinsowe, krótkie spodenki, białą bokserkę i czarny sweterek z rękawem 3/4. Na nogi włożyłam czarne baleriny i wzięłam w tym samym kolorze torebkę. Stanęłam przed lustrem. Włosy rozpuściłam, ale po chwili zorientowałam się, że nie mam na szyi mojego ukochanego wisiorka. Przeszukałam torebkę, którą miałam na imprezie, łazienkę, salon i kuchnię. Nie ma. No nic, będę musiała jakoś Lijewskiego zapytać. O kurczę, jeśli chcę zdążyć, to muszę już wychodzić. Popryskałam się perfumami i wyszłam z mieszkania. Parę minut później parkowałam auto pod galerią. Tak, jakoś znalazłam drogę. Wysiadłam i stanęłam przed galerią, rozglądając się. Ktoś rzucił się na mnie od tyłu, ale od razu zorientowałam się kto to. Blondi to tylko i wyłącznie Angela. Po chwili dołączyła do nas również Paulina. Weszłyśmy do galerii, rozmawiając. Weszłyśmy do pierwszego sklepu, nie patrząc nawet jak się nazywa. Przeglądałyśmy wieszaki, gdy Angelika rzuciła do mnie:
- A ty jak tam z Marcinem? –
Zaprzestałam czynności, którą wykonywałam i spojrzałam na nią.
- O czym ty mówisz? – Dziewczyny spojrzały się na mnie jak na upośledzoną.
- O czym ty mówisz? – Dziewczyny spojrzały się na mnie jak na upośledzoną.
- Film Ci
się urwał? – Zawstydzona, kiwnęłam głową na pytanie Pauli. Spojrzały na siebie
i się uśmiechnęły.
- Moment, moment. Mówcie o co wam chodzi i to już! – Zarządziłam, podchodząc bliżej. Dziewczyny z uśmiechami stwierdziły, że to nic takiego i zmieniły temat. Połknęłam haczyk, bo nie wnikałam w ten temat, ale kiedyś to z nich wyciągnę. Parę godzin łaziłyśmy po galerii i czułam się świetnie. Wiedziałam, że jest to coś, czego potrzebowałam. Przy okazji kupiłam nową dostawę ciuchów do mojej nowej szafy. Po wszystkim, poszłyśmy na duże lody. Jak szaleć to szaleć! Popołudniem wróciłam szczęśliwsza do domu. Rozpakowałam nowe ciuszki, poukładałam i poszłam ogarnąć salon. Zaprosiłam na osiemnastą dziewczyny na tzw: ''babski wieczór''. Spacerkiem przeszłam się do pobliskiego sklepu, gdzie zakupiłam takie produkty jak popcorn (taki do zrobienia w mikrofalówce) cola, dwie butelki wina i inne duperelki. Lubiłam zawsze mieć coś dobrego do jedzenia w domu i to niekoniecznie zdrowego, a dziś była szczególna okazja. Wróciłam do mieszkania, przygotowałam przekąski i wszystko postawiłam na stole w jadalni. Stwierdziłam, że nic nie będę gotowała tylko jak zgłodniejemy to zamówimy coś. Wyciągnęłam trzy kieliszki do wina i postawiłam na stole obok win. Przebrałam się w białą sukienkę i rozczesałam dokładnie włosy. No, nie najgorszej. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wróciłam do salonu. 17:48. W sam raz! Zdążyłam usiąść w salonie i włączyć telewizję, gdy zadzwonił domofon. Otworzyłam, nie sprawdzając kto dzwoni. Po chwili ktoś zapukał do drzwi, więc otworzyłam. Za nimi zobaczyłam dwie dziewczyny i cóż, pięciu rosłych mężczyzn. Uniosłam brwi w szoku.
- Przepraszamy Cię strasznie Ola. - Powiedziała Angelika.
- Przyjechałam po Angelę, a u Michała byli chłopacy i gdy usłyszeli, że idziemy do ciebie też się wprosili. - Pokiwałam głową w szoku i przesunęłam się, aby zrobić im miejsce. Cała banda weszła.
- Ale ja przygotowałam tylko jakieś głupie przekąski. - Przejęłam się, jednak nie na długo. Michał podszedł do mnie z reklamówką piw i butelką wina.
- Zaopiekujesz się nimi? - Roześmiałam się, widząc jego minę. Wzięłam od niego alkohol i wrzuciłam do lodówki.
- Kochana, jedzenie to nie problem, zaraz coś zamówimy! - Krzyknął Szypczak, który również się przyplątał. Towarzystwo zaprosiłam do salonu, a z dziewczynami zamówiłyśmy jedzenie w jednej z tutejszych restauracji. Polegałam na ich zdaniu, ponieważ nie byłam zorientowana, co takiego jedzą te wielkoludy. Dziewczyny poszły do salonu, a ja zabrałam dwa czteropaki piwa z lodówki i stanęłam jak wryta przy wejściu do salonu. Bowiem, bokiem do mnie, obok Dzidziusia siedział przeklęty Lijewski. On jest jak naklejka - jak się przylepi to nie umie odkleić. Weszłam do salonu jak gdyby nigdy nic i postawiłam piwa na stoliku przed kanapą. Balkon został otwarty, mężczyźni siedzieli na kanapie rozwaleni, a dziewczyny machały zachęcająco butelką wina w moją stronę wskazując na wyjście na balkon. Kiwnęłam głową i pierwsza wyszłam. Usiadłam na fotelu, który składał mój brat, a dziewczyny rozsiadły się po moich bokach. Otworzyłyśmy pierwszą butelkę.
- Naprawdę przepraszam za nich. - Pokręciłam przecząco głową i wyjaśniłam, że nie ma sprawy.
- A ja wiem, za co przeprosić. Lijek przyjaźni się z dzidziusiem i zazwyczaj siedzą razem. - Wyjaśniła Angelika. Uśmiechnęłam się.
- Dawno żaden facet nie działał mi tak bardzo na nerwy jak on. - Paulina podała mi butelkę, a ja przechyliłam ją i pociągnęłam łyka z gwinta.
- A on Ci się przypadkiem nie spodobał? - Zapytała brunetka siedząca po mojej lewej.
- Wiesz, z początku mnie.. oczarował. - Wyznałam cicho. - A potem otworzył buzię i czar prysnął. - We trzy roześmiałyśmy się.
- Znam Marcina od lat i nigdy nie zachowywał się tak jak teraz. - Pokręciła głową Angela. Wstałam i rzuciłam przez ramię:
- Może sława odbiła mu do tego zakutego łba? - Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka. Nikogo w salonie nie było. - Angela! Paula! Te dryblasy zaginęły! - Dziewczyny weszły za mną.
- Przecież nie zamknęli się razem w łazience. - Rzuciła Paulina, a my z blondynką spojrzałyśmy na nią. - No tak, po nich można się wszystkiego spodziewać... - Rzuciłyśmy się ich szukać, ale daleko nie musiałyśmy szukać. Stali w moim korytarzu i oglądali zdjęcia i wyróżnienia wiszące na ścianie. Stałyśmy cicho z dziewczynami i przysłuchiwałyśmy się im.
- Stary - Jurecki zwrócił się do Marcina. - Ta laska ma wszystkie możliwe wyróżnienia. - Marcin przyglądał się jednemu ze zdjęć. Było to jedne z najważniejszych dla mnie zdjęć - Ja, medal za mistrzostwo Polski, Robert i mama. Na tej fotografii byłam w stroju, na ramiona miałam zarzuconą bluzę, a na szyi spoczywał medal. Mama obejmowała mnie z jednej strony, Robert z drugiej. Mój uśmiech i świecące oczy mówiły same za siebie - byłam szczęśliwa jak nigdy. Wróciłam do teraźniejszości i odchrząknęłam, a mężczyźni odskoczyli od pamiątek, wiszących na ścianie. Podeszłam i poprawiłam przekrzywione zdjęcie, na które patrzył Lijek.
- Moment, moment. Mówcie o co wam chodzi i to już! – Zarządziłam, podchodząc bliżej. Dziewczyny z uśmiechami stwierdziły, że to nic takiego i zmieniły temat. Połknęłam haczyk, bo nie wnikałam w ten temat, ale kiedyś to z nich wyciągnę. Parę godzin łaziłyśmy po galerii i czułam się świetnie. Wiedziałam, że jest to coś, czego potrzebowałam. Przy okazji kupiłam nową dostawę ciuchów do mojej nowej szafy. Po wszystkim, poszłyśmy na duże lody. Jak szaleć to szaleć! Popołudniem wróciłam szczęśliwsza do domu. Rozpakowałam nowe ciuszki, poukładałam i poszłam ogarnąć salon. Zaprosiłam na osiemnastą dziewczyny na tzw: ''babski wieczór''. Spacerkiem przeszłam się do pobliskiego sklepu, gdzie zakupiłam takie produkty jak popcorn (taki do zrobienia w mikrofalówce) cola, dwie butelki wina i inne duperelki. Lubiłam zawsze mieć coś dobrego do jedzenia w domu i to niekoniecznie zdrowego, a dziś była szczególna okazja. Wróciłam do mieszkania, przygotowałam przekąski i wszystko postawiłam na stole w jadalni. Stwierdziłam, że nic nie będę gotowała tylko jak zgłodniejemy to zamówimy coś. Wyciągnęłam trzy kieliszki do wina i postawiłam na stole obok win. Przebrałam się w białą sukienkę i rozczesałam dokładnie włosy. No, nie najgorszej. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wróciłam do salonu. 17:48. W sam raz! Zdążyłam usiąść w salonie i włączyć telewizję, gdy zadzwonił domofon. Otworzyłam, nie sprawdzając kto dzwoni. Po chwili ktoś zapukał do drzwi, więc otworzyłam. Za nimi zobaczyłam dwie dziewczyny i cóż, pięciu rosłych mężczyzn. Uniosłam brwi w szoku.
- Przepraszamy Cię strasznie Ola. - Powiedziała Angelika.
- Przyjechałam po Angelę, a u Michała byli chłopacy i gdy usłyszeli, że idziemy do ciebie też się wprosili. - Pokiwałam głową w szoku i przesunęłam się, aby zrobić im miejsce. Cała banda weszła.
- Ale ja przygotowałam tylko jakieś głupie przekąski. - Przejęłam się, jednak nie na długo. Michał podszedł do mnie z reklamówką piw i butelką wina.
- Zaopiekujesz się nimi? - Roześmiałam się, widząc jego minę. Wzięłam od niego alkohol i wrzuciłam do lodówki.
- Kochana, jedzenie to nie problem, zaraz coś zamówimy! - Krzyknął Szypczak, który również się przyplątał. Towarzystwo zaprosiłam do salonu, a z dziewczynami zamówiłyśmy jedzenie w jednej z tutejszych restauracji. Polegałam na ich zdaniu, ponieważ nie byłam zorientowana, co takiego jedzą te wielkoludy. Dziewczyny poszły do salonu, a ja zabrałam dwa czteropaki piwa z lodówki i stanęłam jak wryta przy wejściu do salonu. Bowiem, bokiem do mnie, obok Dzidziusia siedział przeklęty Lijewski. On jest jak naklejka - jak się przylepi to nie umie odkleić. Weszłam do salonu jak gdyby nigdy nic i postawiłam piwa na stoliku przed kanapą. Balkon został otwarty, mężczyźni siedzieli na kanapie rozwaleni, a dziewczyny machały zachęcająco butelką wina w moją stronę wskazując na wyjście na balkon. Kiwnęłam głową i pierwsza wyszłam. Usiadłam na fotelu, który składał mój brat, a dziewczyny rozsiadły się po moich bokach. Otworzyłyśmy pierwszą butelkę.
- Naprawdę przepraszam za nich. - Pokręciłam przecząco głową i wyjaśniłam, że nie ma sprawy.
- A ja wiem, za co przeprosić. Lijek przyjaźni się z dzidziusiem i zazwyczaj siedzą razem. - Wyjaśniła Angelika. Uśmiechnęłam się.
- Dawno żaden facet nie działał mi tak bardzo na nerwy jak on. - Paulina podała mi butelkę, a ja przechyliłam ją i pociągnęłam łyka z gwinta.
- A on Ci się przypadkiem nie spodobał? - Zapytała brunetka siedząca po mojej lewej.
- Wiesz, z początku mnie.. oczarował. - Wyznałam cicho. - A potem otworzył buzię i czar prysnął. - We trzy roześmiałyśmy się.
- Znam Marcina od lat i nigdy nie zachowywał się tak jak teraz. - Pokręciła głową Angela. Wstałam i rzuciłam przez ramię:
- Może sława odbiła mu do tego zakutego łba? - Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka. Nikogo w salonie nie było. - Angela! Paula! Te dryblasy zaginęły! - Dziewczyny weszły za mną.
- Przecież nie zamknęli się razem w łazience. - Rzuciła Paulina, a my z blondynką spojrzałyśmy na nią. - No tak, po nich można się wszystkiego spodziewać... - Rzuciłyśmy się ich szukać, ale daleko nie musiałyśmy szukać. Stali w moim korytarzu i oglądali zdjęcia i wyróżnienia wiszące na ścianie. Stałyśmy cicho z dziewczynami i przysłuchiwałyśmy się im.
- Stary - Jurecki zwrócił się do Marcina. - Ta laska ma wszystkie możliwe wyróżnienia. - Marcin przyglądał się jednemu ze zdjęć. Było to jedne z najważniejszych dla mnie zdjęć - Ja, medal za mistrzostwo Polski, Robert i mama. Na tej fotografii byłam w stroju, na ramiona miałam zarzuconą bluzę, a na szyi spoczywał medal. Mama obejmowała mnie z jednej strony, Robert z drugiej. Mój uśmiech i świecące oczy mówiły same za siebie - byłam szczęśliwa jak nigdy. Wróciłam do teraźniejszości i odchrząknęłam, a mężczyźni odskoczyli od pamiątek, wiszących na ścianie. Podeszłam i poprawiłam przekrzywione zdjęcie, na które patrzył Lijek.
- Sporo masz tego jak na tyle lat, ile masz. - Powiedział Szypczak. Spojrzałam na niego, uśmiechając się figlarnie.
- A ile mam? - Płeć brzydka patrzyła się po sobie, szukając odpowiedzi.
- Dziewiętnaście. - Rzucił Marcin.
- Legitowałeś mnie, że wiesz?
- Nie musiałem, sama się przyznałaś. - Zwęziłam oczy i wypiełam klatkę piersiową dumnie do przodu.
- W snach twoich chyba! - Rzuciłam, szczerząc zęby w uśmiechu. Wygrałam, otóż to. Lijewski podszedł bliżej mnie i patrząc w moje oczy, powiedział:
- Nie pamiętasz, jak w klubie powiedziałaś, że jestem tylko dziewięć lat starszy? - Mina mi zrzędła.
- Czyżbyś nie pamiętał, że najpierw zarzuciłeś mi, że "ledwo co od matki odeszłam a jestem pijana bardziej niż dwaj Jureccy razem wzięci"? - Cytując jego słowa, udawałam jego głos. Niekoniecznie mi wyszło, za to śmiesznie było. Marcin się zmieszał. Wszyscy patrzyli na to, jak skaczemy sobie do gardeł.
- A prawda może jest inna? Myślisz, że jak jesteś nowa to, że będziesz inna niż wszyscy? Na szacunek trzeba zasłużyć a to, że wysoko skaczesz i potrafisz trafić do bramki nie znaczy, że jesteś wyjątkowa. - Otworzyłam szeroko oczy. Teraz to ja sie zdenerwowałam.
- COŚ TY POWIEDZIAŁ?
- To co słyszałaś. - Skrzyżował ręce na piersi. Wciągnęłam powietrze do płuc i odliczyłam do dziesięciu.
- To teraz ty mnie posłuchaj, pieprzony dupku. Oglądając Cię w telewizji myślałam o tym, jaką fajną musisz być osobą. Widząc Cię na treningu dalej miałam takie zdanie, w dodatku grałeś super! A ty co? Otworzyłeś buzie i czar prysł jak bańka mydlana. Ja Ci dziś rano dupe broniłam i udawałam przed twoją matką, że jestem szczęśliwie zakochana a ty co? Po wszystkim okazuje się, że jesteś facetem z napięciem przedmiesiączkowym! - Wykrzyczałam wszystko w porywie złości. Chłopak aż się cofnął z wrażenia. Przez chwilę panowała cisza, którą rozładowała Paulina.
- Facet z napięciem przedmiesiączkowym, a to nowość. - Wszyscy wybuchnęli śmiechem, razem ze mną. Marcin stał i patrzył się na mnie. Włosy zgarnęłam na prawę ramię i wróciłam do salonu.
- Lijewski tyś głupi jak but. - Rzuciła tylko do Lijka, Angela. Parę minut później przyjechało nasze jedzenie. Resztę wieczoru spędziliśmy objadając się i rozmawiając. Nie zamieniłam ani słowa z Marcinem, za to blizej poznałam chłopaków i dziewczyny. Towarzystwo po 22 zebrało się, przecież jutro jest już trening. Nie sprzątając tego bałaganu, wzięłam prysznic i położyłam się spać.
Cześć wszystkim! Więc jest trójka widzę, że mam pierwszych czytelników! Dziękuje za te zacne trzy komentarze, przecież nie od razu Rzym zbudowali. Więc do kolejnego, pozdrawiam! :*
Dalej pisz bo zarąbiaszczo i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuń