poniedziałek, 21 marca 2016

Rozdział 21

Czułam się nieswojo, właśnie takiej sytuacji się bałam, w dodatku czułam jak policzek mi pulsuje.
- Chciałam z Tobą porozmawiać, ale widzę, że już zabrałeś tę szmatę do naszego domu. - Dziewczyna dotknęła ręką włosów i uśmiechnęła się do swojego byłego. Zmarszczyłam brwi. W co ona gra?
- Mojego domu. - Poprawił ją. - Który swoją drogą zostanie niedługo sprzedany, wracam do starego mieszkania. - Oczy dziewczynt szeroko się otworzyły.
- Jak to? Chcesz sprzedać dom? - Mężczyzna wzruszył ramionami.
- A po co mi, samemu taki dom? Ola na razie ze mną nie zamieszka, dzieci w najbliższym czasie nie będę miał, a samemu to trochę nieswojo tak tutaj. - Ominął nas i zabrał jabłko ze stołu w kuchni. Wgryzł się w nie a ja rzuciłam mu paczkę aspiryny i butelkę wody. I po cholerę on się przed nią tłumaczył? To nie jest jej sprawa.
- A ty, mała zdziro, może zostaw nas samych? - Popatrzyłam na nią.
- Jeszcze raz mnie tak nazwij, a nie ręcze za siebie. - Automatycznie podeszłam do niej o krok bliżej, no w tym wypadku schodek niżej.
- Mała zdzira. - Wysyczała, a ja poczułam jakby nieznany dotąd ogień zapłonął we mnie. Rzuciłam się do niej, ale gdy moja ręka była już milimetry od jej twarzy, silne ręce mnie złapały i odciągnęły na bok.
- Olka! Idź na górę, sam to z nią załatwie! - Wzrok Marcina mówił wszystko, dlatego odwróciłam się na pięcie i wmaszerowałam do sypialni. Nawet nie skomentował tego, jak mnie nazwała. Ściągnęłam z siebie jego koszulkę, ba! Ja ją zerwałam i poszłam pod prysznic. Zamknęłam dokładnie drzwi w łazience, odkręciłam gorącą wodę i usiadłam w kabinie prysznicowej. Objęłam kolana ramionami. Niech ona da nam spokój. Ja chcę żyć spokojnie. Chcę wieść spokojne i nudne życie. Chcę do domu. Do mamy. Chcę znów mieć dwanaście lat. Przepraszam, że żyję. Nigdy nie będę miała takiego życia jak chcę, nie przy tym wieszaku. Boże! Jakie to jest pojebane. Czy nie dość już się napłakałam? W życiu nie wylałam tyle łez, ile odkąd jestem z Marcinem. Łzy same płynęły po moich policzkach. Wstałam i wystawiłam twarz w stronę lecącej wody. Siedziałabym tak w nieskończoność, gdyby nie to, że chciałam już się znaleźć we własnym domu. Wytarłam się i ubrałam wczorajsze ciuchy. Teraz zaczął się problem - jak mam wyjść, żeby nie przeszkodzić im, ale zarazem tak niezauważalnie pitnąć? Zeszłam po cichu ze schodów, nie dochodziły mnie żadne dźwięki. Zajrzałam lekko w stronę salonu, na szczęście oboje stali do mnie bokiem. Nie mogłam oczom uwierzyć - Marcin stał i przytulał do siebie blondynkę. Pokręciłam głową, nadal bezszelestnie dotarłam do drzwi wejściowych domu, otworzyłam je i nimi trzasnęłam. Ruszyłam szybko, mimo dziesięcio centymetrowych szpilek przed siebie. W piętnaście minut znalazłam się w swoim mieszkaniu. Marty w nim nie było. Rozebrałam się, ubrałam krótkie spodenki i pierwszą koszulkę, która wpadła mi w ręce. Zażyłam tabletkę nasenną i położyłam się do łóżka.
     Obudził mnie ból głowy, nie był on spowodowany żadnym kacem ani nic takiego, po prostu miałam migrenę. Świetnie rozpoczęty nowy rok. Do moich drzwi ktoś bezlitośnie się dobijał, wstałam więc i otworzyłam.
- Ola głupolu, co tak wcześnie uciekłaś? - Wzruszyłam ramionami i wpuściłam mężczyznę do środka.
- Nie chciałam Wam przeszkadzać. - Marcin zatrzymał swój wzrok na mnie.
- Ola, pogięło cię? Mnie już z tą kobietą nic nie łączy i to od dawna. Tylko ona nie chce tego przyjąć do wiadomości. - Podszedł do mnie bliżej i przytulił do swojej klatki piersiowej. - Wiesz, że ona będzie robiła wszystko, żeby uprzykrzyć nam życie. Nie odpuści tak łatwo, jak myślałem. - Wyszeptał i objął mnie jeszcze mocniej swoimi ramionami. Ma rację. Odsunął mnie od siebie i popatrzył na moją twarz.
- Płakałaś? - Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się.
- Ale nie wrócisz do niej?
- Nigdy w życiu! Kocham tylko Ciebie! - Wspięłam się na palce i cmoknęłam go prosto w usta. Zalegliśmy na kanapie, moja głowa spoczęła na kolanach Marcina. Masował mi skronie swoimi dłońmi, co przynosiło niesamowitą ulgę. Wkrótce potem do mieszkania powróciła moja ciężarówka, Marta. Oczywiście z Kamilem.
- Cześć wam. - Kiwnął w ich stronę Marcin.
- Cześć, cześć. Musimy porozmawiać w cztery pary oczu. - Oznajmił Kamil, posadził Martę na fotelu, a sam klapnął na jego oparciu. Spojrzałam zaintrygowana na dziewczynę, przecież wiedziałam o ciąży. O co chodzi? Podniosłam głowę z kolan mojego mężczyzny i czekałam, co para przed nami nam powie.
- Jestem w ciąży, ale to pewnie wiecie. A przynajmniej Ola. - Tu rudowłosa popatrzyła na Marcina przepraszającym wzrokiem.
- Stary, gratulacje! No, no to się postarałeś! - Marcin przybił sztamę ze skrzydłowym i zajął miejsce obok mnie. Widząc minę rudej, załapałam o co chodzi i jęknęłam.
- Niee! Nie rób mi tego, błagam! Nie zostawiaj mnie tutaj samej! - Rzuciłam jej się na kolana, jęcząc płaczliwym głosem. W salonie zapanowała cisza.
- Ola, nie wydurniaj się. - Głos Kamila wyraźnie ją przeciął. Podniosłam wzrok na niego. Morderczy wzrok.
- To wszystko twoja wina! - Wycelowałam w niego palcem. - To przez Ciebie ona chce się wyprowadzić, bo to przez Ciebie jest w tej cholernej ciąży! I z kim ja teraz będę plotkowała, spędzała wolny czas? Kto będzie mnie pocieszał i doprowadzał do łez szczęścia? Nikt! Puste ściany! - Zawołałam zrozpaczona. Marcin złapał mnie i posadził na sofie, samemu klękając przede mną. Otarł łze z mojego policzka.
- Piękna, co ty wyprawiasz? Są młodzi, zakładają rodzinę, chcą być razem, więc w czym problem? Powinnaś ich wesprzeć, to nasi przyjaciele. Nadal będziesz widywała Martę. Zawsze możesz zamieszkać ze mną myszko. - Podniosłam głowę i popatrzyłam mu w oczy.
- Naprawdę? Zamieszkasz ze mną?
- Tak. Będę codzień rano z tobą biegał, robił ci śniadania, czekał w domu, gdy będziesz wracała z wykładów. - Rzuciłam mu się na szyję.
- Ale ty się wprowadzisz tutaj. - Zdziwiony uniósł brwi.
- No nie wiem... - Wydęłam lekko wargi, spojrzałam na niego zza rzęs, a on pokręcił głową zaciskając powieki. Otworzył je i się zgodził. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Dobra, trochę przesadziłam no. A co planujesz w związku ze studiami? - Przyszła mamuśka wzruszyła ramionami.
- Dociągnę jakoś do konca tego roku, a potem wezmę rok urlopu dziekańskiego czy jak to się tam nazywa a potem wrócę. - Pokiwałam głową, no tak, to logiczne.
          Po kilku dniach trzeba było wrócić do rzeczywistości - studia, Marcin, trening, Marcin, dom. I tak w kółko. Marta się wyprowadziła, a mój ukochany nadal się nie wprowadził, mimo tego że spędzał u mnie dość sporo czasu. Męczyła mnie jedna sprawa - mianowicie sprawa mojej Chorzowskiej drużyny. Jako były kapitan jestem zobowiązana im pomóc. Tylko jak? Tu rodziły się wątpliwości. Nie mogę urazić obecnego kapitana, ale co, jeśli będą wszyscy mieli do mnie pretensje o to, że się wtrącam? Przede mną ciężka decyzja. Na dodatek bezmózgi, które ze mną studiują nie pomagają. Oczywiście mam na myśli mężczyzn. Odkąd Marcin przyjechał po mnie swoim BMW a oni nas widzieli, nie dają mi spokoju. Jakieś zaczepki, gra słów czy gwizdy, gdy przechodzę korytarzem - to naprawdę działało na moje ciśnienie. Jeden z nich, który w zeszłym roku oberwał ode mnie w twarz zaparł się, że utrudni mi życie. Mogłam o tym powiedzieć Lijewskiemu, ale nie chciałam go w to mieszać. W dodatku czuję się taka samotna w pustym mieszkaniu. Westchnęłam i rozmasowałam sobie skronie. Nie wiem co dalej z tym wszystkim będzie. Spojrzałam na zegarek, 17;36. Czas się zbierać na trening. Ubrałam się ciepło, złapałam torbę oraz klucze do auta i pognałam.
- Witam szanowne koleżanki! - Przywitałam wszystkie radośnie i zaczęłam całą procedurę składającą się z przygotowywania do treningu. Kobiety odpowiedziały mi równie chętnie. Przebrane przeszłyśmy więc na halę, gdzie trener Wąs już na nas czekał.
- Siadajcie dziewczęta, musimy porozmawiać. - Zgodnie z jego poleceniem, usiadłyśmy. - Mam dla Was powołania do kadry. - Między nami zapanował szum. Trener uciszył nas ruchem dłoni. - Angela, Nikola, Weronika, Paulina i Ola, moje gratulacje. - Po kolei rozkał każdej z nas białą kopertę z odręcznie napisanym imieniem i nazwiskiem. Dziewczyny piszczały, przytulały się a ja siedziałam jak wryta. Boże! Dostałam powołanie do kadry narodowej! Zerwałam się na równe nogi i wskoczyłam na plecy Angeliki. Zaczęłyśmy się ściskać i gratulować sobie nawzajem. Trener przywołał nas do porządku.
- No, tylko mi tam nie gwiazdorzyć! Zgrupowanie zaczyna się 3 lutego. A na razie was proszę o skupienie się na nadchodzącym meczu. - Tak się rozpoczął nasz trening. Kolejne dwie godziny, aż chciało mi się żyć. Dałam dziś z siebie dwieście procent, co skutkowało tym, że padałam z nóg. Przebierając się w szatni spojrzałam na komórkę i zmarszczyłam brwi.
- Dziewczyny, a co z powołaniami do męskiej kadry? - Ściągnęłam koszulkę i stałam w samym staniku sportowym.
- Albo już dostali, albo dopiero dostaną. - Głos zabrała Natalia.
- Jakby już dostali to bym o tym wiedziała, Michał by na pewno coś o tym wspomniał. Ba! Pierwszy by się pochwalił. - Parsknęłam śmiechem widząc blondynę. Stała przed lustrem nad umywalką, jedną ręką próbując utrzymać spadający z jej mokrego ciała ręcznik, a drugą ręką usilnie próbowała wyprostować włosy prostownicą. Parsknęłam śmiechem. Ona jest niemożliwa!
- No co? Śpiesze się! - Trzy minuty później już naciągała na siebie spodnie i malowała rzęsy. I już jej nie bylo, wyleciała jak z procy. Pozbierałam resztę swoich rzeczy, ubrałam kurtkę i wyszłam z hali jako ostatnia. Wracając do domu, zrobiłam duże zakupy. Właśnie skręcałam na moje osiedle, gdy zadzwonił mi telefon.
- Halo?
- Cześć kochanie, czekam na Ciebie pod blokiem, ale coś długo cię nie ma. - Głos Marcina był pełen troski. Jak to dobrze, że go mam.
- Byłam na zakupach, mówiłam Ci, żebyś wziął klucze do mieszkania to jak zwykle mnie nie słuchasz. Teraz stój i marznij. W ogóle kolego, to miałeś się do mnie wprowadzić a odwlekasz to w nieskończoność. - Lekko się rozgadałam.
- Znów zaczynasz? Mówiłem Ci, że potrzebuję czasu. - Zbulwersowany ton Lijewskiego ostudził mój zapał.
- Zaraz będę. - Warknęłam i zakończyłam rozmowę. Akurat podjechałam pod blok, zaparkowałam więc i wysiadłam, wyżywając się na drzwiach samochodu. Marcin podszedł, by pomóc mi z zakupami. W ciszy weszliśmy do mieszkania i odłożyliśmy zakupy na blat w kuchni. Zdjęłam ubranie wierzchnie i zajęłam się rozpakowywaniem produktów. Mężczyzna odchrząknął.  - Nie porozmawiamy? - Westchnęłam i obróciłam się w jego stronę.
- Chcesz gadać? Okej. Co ze sprzedażą domu? Obiecałeś, że wprowadzisz się do mnie. - Zacisnęłam usta w wąską linię i patrzyłam na niego.
- To nie takie łatwe.
- Co dla ciebie nie jest łatwe? Pójście do biura nieruchomości i załatwienia kilku formalności czy może zebranie manatków i przywiezienie ich tutaj? - Uniosłam wysoko brwi. Mam dosyć jego wymówek.
- To nie jest tak jak myślisz. Została jeszcze Karolina, ona jest też zaangażowana w ten dom. - Stanął naprzeciw mnie. - Oluś.. - Dotknął ręką mojego policzka. Strzepnęłam ją, gwałtownie kręcąc głową.
- Nie. Załatw to albo nie mamy o czym rozmawiać. - Popatrzył mi w oczy, po czym obrócił się i wyszedł z mieszkania. Nie zawołałam za nim. Ile można bawić się w kotka i myszkę?

Witam moje drogie czytelniczki! Mam nadzieję, że się spodobało. Pozdrawiam!

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

piątek, 11 marca 2016

Rozdział 20

O nie. Kompletnie zapomniałam. Damian. Kurde! Przecież to z nim byłam umówiona na tego sylwestra. Uśmiechnęłam się zawstydzona.
- Cześć Damian. Plany troszeczkę się... Zmieniły. - Marcin w tym momencie odchrząknął, aby zwrócić uwagę na siebie i nasze splecione dłonie. Spojrzenie Damiana powędrowało na miejsce, gdzie znajdowały się nasze ręce. Trochę niezręcznie to wyszło.
- Zdążyłem zauważyć. To co, skoro jestem nieproszonym gościem to spadam. Bawcie się dobrze. - Ruszył w naszą stronę, gdy gospodarz zabrał głos.
- Stary no, nie rób z igły widły. Zostań, baw się. W końcu jesteś kolegą Oli, nie? To nie twoja wina, że tak głupio powiem, zapomnianym. - Uśmiechnął się i podał butelkę piwa, mojemu znajomemu, który ją przyjął i po chwili wahania, dołączył do reszty gości. Odetchnęłam z ulgą. Dzięki bogu, obyło się bez żadnych spięć. Po przywitaniu z wszelkimi obecnymi osobami, dostałam drinka, którego specjalnie dla mnie skomponował sam Karol Bielecki. Sączyłam go, siedząc na kanapie i przeszukując spojrzeniem grupę znajomych. Parę metrów dalej stał Marcin ze swoimi stałymi towarzyszami. Mężczyzna cały wieczór wodzi za mnie spojrzeniem. W końcu zauważyłam rudą burzę loków, która pędziła w moją stronę.
- No, no Lewandowska! Wystroiłaś się jak Beyonce! Te nogi! Ciekawe kogo tak kusisz? - Posłałam jej głupkowaty uśmiech i poczochrałam po rudych puklach.
- Ty za to, Martusiu jakoś się nie wysiliłaś. - Dziewczyna wzruszyła ramionami. Zdziwiona jej podejściem uniosłam brwi wysoko w górę.
- Dobrze się czujesz? - Teatralnie przyłożyłam rękę do jej czoła, aby sprawdzić czy nie ma gorączki. Trzepnęła mnie w dłoń.
- No właśnie, troszkę mnie mdli. - Zmrużyłam oczy niczym wąż.
- Tylko nie mów, że jesteś w ciąży. Ile ty masz w końcu lat? 19, a tak właściwie za dwie godziny dwadzieścia rocznikowo. I co wtedy ze studiami? A nasze mieszkanie nie pomieści niemowlaka i tego całego chaosu w związku z nim związanego. Pamiętaj, że ja muszę się wysypiać, w końcu studia i treningi to rzeczy, których nie mogę sobie popsuć. - Przyjaciółka patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczyma. - A, no i byłabyś gruba. Cholernie gruba. - Zmarszczyłam nos i zaśmiałam się pod koniec.
- Jesteś okrutna, wiesz? Moment, a twoja bratowa nie jest w ciąży przypadkiem?
- No jest, ale wiesz to będzie mój chrześniak, którego nie będę miała dwadzieścia cztery godziny na dobę tylko raz na jakiś czas. - Uśmiechnęłam się i upiłam konkretnego łyka drinka.
- Właściwie to... No, jestem w ciąży. - Spuściła głowę. - I właśnie zdałam sobie sprawe z konsekwencjami, które z tego wynikają.
- Marta! Nie o to mi chodziło, słuchaj ja... Przepraszam. Nie chciałam Cię w żaden sposób urazić ani tego dziecka. - Pogubiłam się w tym co mówiłam. Powiedziałam szczerze, to co myślę na temat posiadania niemowlęcia w domu. Z drugiej strony, to jest moja przyjaciółka i pewnie liczyła na wsparcie z mojej strony. Przytuliłam ją, tak po prostu. Obiecałam, że będzie dobrze. Pokiwała głową i odsunęła się ode mnie. Później obie zaczęłyśmy się bawić. Tańczyłyśmy, szalałyśmy i ja, piłam. Zatańczyłam kilka razy z przyjaciółmi, ale w większości bawiłam się z Angeliką, Martą i Pauliną. W końcu wybiła godzina zero, co równało się z rozpoczęciem nowego roku. Zabraliśmy szampany i plastikowe kubeczki na zewnątrz do ogrodu Jureckich. Dzidziuś, Kasa i Krzysiek wzięli się za odpalanie fajerwerek, z czego mieli niesamowitą radość. Marcin też miał ochotę postrzelać sobie, ale uznał, że w tym roku podaruje tę zabawę. Zaczęliśmy odliczać na głos i tak rozpoczął się nowy, 2016 rok! Wraz z wybuchem fajerwerek silne ramiona przyciągnęły mnie do siebie i odnalazły moje usta. Uniósł mnie do góry i zakręcił nas dookoła własnej osi.
- Ola, wyjdź za mnie! - Krzyknął, gdy zatrzymał się w miejscu. Otworzyłam zdziwiona usta i się roześmiałam.
- Zwariowałeś?! - Pokręcił głową przecząco. - Przypadkiem mi tu nie klękaj ani nie wyskakuj z pierścionkiem! Dopiero co się pozbyłeś jednej narzeczonej! A znamy się tak krótko... - Złagodniałam. - Jestem młoda, znamy się pare miesięcy, dajmy temu czas, co? Proszę.
- Dobra, omówimy jeszcze tę kwestię. - Złożył krótki pocałunek na moich ustach, a ja złapałam za telefon, przeprosiłam i odeszłam od tego całego zgiełku. Najpierw numer wybrałam do mamy, o którą byłam spokojna - spędzała romantycznego sylwestra w Zakopanym u boku swego partnera.
- Słucham?
- Mamo? Cześć, słuchaj chciałam złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia noworoczne! Dużo szczęścia, zdrówka, uciechy i dumy ze mnie i mojego braciszka, zdrowego wnuka oraz wszystkiego, co najlepsze. Aby ten rok był jeszcze szczęśliwszy od poprzedniego! - Wyrecytowałam na jednym wydechu.
- Dziękuje córeczko! Tobie również życzę, aby ten rok był udany i owocny w sukcesy, abyś się pięła w karierze i podnosiła poziom swoich umiejętności. Miłości w życiu, żebyś nie była sama w tych Kielcach. I zdrowia, zdrowia przede wszystkim. - Uśmiechnęłam się do siebie.
- Dziękuje! Postaram się wpaść w odwiedziny niedługo! - Zakończyłam rozmowę i wybrałam kolejny numer, tym razem do brata.
- Cześć, tu Robert Lewandowski. Aktualnie nie mogę rozmawiać, ale jeśli zostawisz wiadomość to oddzwonię. Jeśli to ty Olka, to szczęśliwego nowego! - Roześmiałam się, zostawiłam wiadomość na poczcie i wróciłam do znajomych. Noc minęła bardzo szybko po imprezie wszyscy wracali w szampańskich nastrojach do domu. Humor miałam cudowny, ale byłam tak wymęczona i może troszkę pijana, że jedyne o czym marzyłam to o śnie. Tym razem jednak pojechaliśmy do domu Lijewskiego. Do domu, który już niedługo będzie wystawiony na sprzedaż. Co do tego nadal miałam mieszane uczucia. W końcu piękna posesja. Pół godziny staliśmy pod domem, gdyż a) najpierw Marcin nie umiał znaleźć kluczy, b) jak już je znalazł - nie umiał trafić kluczem do dziurki. Śmieliśmy się przy tym niczym małe dzieci. Dostaliśmy się do domu, rozebraliśmy w drodze do sypialni i zasnęliśmy, gdy tylko nasze głowy dotknęły poduszek. No, przynajmniej ja.
     Ostry ból głowy przywitał mnie następnego dnia. Otworzyłam jedno oko i zlustrowałam spojrzeniem mojego mężczyznę, który nadal ubrany chrapał w najlepsze. Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą, mimo to susza w gardle i ból głowy nie dawały mi spać. Szturchnęłam lekko Marcina.
- Jak się czujesz? - On tylko westchnął przez sen, obrucił się na drugi bok i spał dalej. Wzruszyłam ramionami, zarzuciłam na siebie jego klubową koszulkę i zeszłam do kuchni. Zabrałam butelkę wody, paczkę tabletek i zaczęłam wchodzić po schodach, gdy zaskrzypiały drzwi wejściowe. Stanęłam sztywno i nasłuchiwałam. Stukot wysokich obcasów rozniósł się echem po korytarzu. Tak jak się niespodziewanie spodziewałam - szczupła blondynka weszła do salonu. Stanęła zaskoczona wlepiając swój wzrok we mnie. Omiotła spojrzeniem mój strój, jej oczy ciskały gromy.
- A ty, małolato, co tutaj robisz? - Jej jadowity głos rozsadzał mi czaszkę.
- Wstałam po wodę i tabletki dla mnie Marcina. W końcu świętowaliśmy sylwestra, nie to co ty. - Sama doszłam do wniosku, że go nie obchodziła, bo naprawdę gdyby dobrze się bawiła poprzedniego wieczoru nie stałaby teraz tutaj, wyglądając jakby zeszła właśnie z wybiegu. Zmarszczyła brwi i zrobiła trzy kroki w moją stronę.
- Jak śmiesz? Trochę wstydu dziewczyno, śpisz z nim w łóżku, w którym ze mną spędzał noce? Żałosne. Jesteś młoda, głupia, ale zobaczysz jak szybko się Tobą znudzi. Nie takie panny Marcin obracał. - Jej uśmiech był pełen jadu i politowania? Tak. Politowania. Mrugnęłam. Rzeczywiście. Coś w tym jest. Walecznie uniosłam głowę do góry i spojrzałam jej w oczy.
- Karolina, czego ty jeszcze chcesz? Marcin Cię nie kocha i zrozum to! Wybrał mnie. Wygrałam. - Po tych słowach gorycz się przelała. Poczułam silne uderzenie w twarz i piekący policzek. Odrzuciło mnie w bok. Złapałam się za miejsce, które mnie zabolało i spojrzałam na nią zszokowana.
- Uważaj co i do kogo mówisz, bo gdyby nie kontrakty, które macie podpisane, a zwłaszcza ty, już byście szukali sobie klubu do grania. Nie zadzieraj ze mną, głupia zdziro!
- Co tu się dzieje? - Głos Marcina rozniósł się echem po domu. Schodził powoli po schodach, a jego spojrzenie przeskakiwało z jednej ba drugą.
- Karolina, co ty tutaj robisz? I to o tej porze?

Witam! Oddaję w wasze ręce kolejny rozdział, czekam na wasze opinie:*

czwartek, 3 marca 2016

Rozdział 19

- Marcin! A co ty tu robisz? - Uśmiechnął się na mój widok.
- Kochanie, pomagam przy hm... Przesuwaniu mebli!
- No jakoś nie widać! - Całe towarzystwo buchnęło śmiechem na czele z Marcinem. Zagryzłam policzki od środka, aby również nie zacząć się śmiać. Lijewski, który trzymał w jednej ręce butelkę Soplicy, a w drugiej czteropak piwa odstawił wszystko na stolik.
- Muszę wam wszystkim coś wyznać, a raczej MY musimy. - Podszedł do mnie zataczając się lekko na boki, po czym przytulił mnie, wtulając moje plecy w swoją klatkę piersiową i obejmując szczelnie ramionami.
- Mówiłem, że jest w ciąży. - Szepnął konspiracyjnie Michał. Popatrzyłam na niego i pokazałam mu, że jest nienormalny, pukając się w głowę.
- Zerwałem z Karoliną. - No, czyli nic nowego. Wzruszyłam ramionami i rzuciłam:
- Angela, to co, idziemy szykować powoli żarełko na jutro? - Wszyscy, zwłaszcza przyszła Jurecka patrzyła na mnie oczami wielkimi niczym pięciozłotowe monety.
- Ja wiem, że jestem pijany, no ale chyba coś źle zrozumiałem. - Sławek zabrał głos. - Zerwałeś z Karoliną? Jak? Czemu? I dlaczego przytulasz tak Olę? Wiem, że się przyjaźnicie, ale to chyba przegięcie, stary. - Odchrząknęłam.
- Mamy romans od kilku miesięcy. - Jeszcze większe zdziwienie wstąpiło na twarz bramkarza, aż zakrztusił się sokiem, który aktualnie przełykał.
- Co wy macie? - Popatrzyłam si3 na niego jak na idiotę.
- Nie podejrzewałeś? Przecież to widać było na pierwszy rzut oka. - Dzidziuś zabrał głos. - To za to pijemy? Za to, że w końcu robisz porządek w swoim życiu? To panie muszą się napić z nami. - Wziął dodatkowe dwa kieliszki i wlał do nich wódki. Wcisnął mi do ręki jeden, a swojej narzeczonej drugi. Nie czekając na innych, wypiłam duszkiem kieliszek.
- Zerwałeś z nią! Jesteś wolnym człowiekiem! - Wykrzyknęłam do Marcina i rzuciam mu się na plecy.
- No... Niekoniecznie jestem wolny. - Moja radość chwilowo przygasła.
- A to niby czemu?
- Mam Ciebie, nie? Zostaniesz moją kobietą? - Zarumieniam się, słysząc te słowa. Wszyscy na nas patrzyli. Dziobnęłam Marcina palcem wskazującym w brzuch.
- Przecież jestem. Cały czas byłam. - Podszedł do mnie i pocałował. Co prawda, czuć było od niego wódkę, ale jakoś wytrzymałam. Gdy skończyliśmy okazało się, że towarzystwo się zwinęło do prac przygotowawczych, ale znając Angelikę, to chciała nam zapewnić chwilę prywatności.
- Nie przesadzaj z piciem, dobrze? Pamiętaj, że 2 stycznia masz zgrupowanie. - Pokiwał głową. Poszłam pomóc w kuchni, natomiast Lijo zaczął przesuwać rogówkę razem ze Sławkiem i Michałem. Trochę mozolnie im to szło, w końcu trochę wypili. Nie przejmując się nimi, stanęłam obok przyjaciółki i w ciszy kroiłam warzywa na sałatkę. Blondynka, rzuciła nożem o blat i przyciszyła muzykę lecącą w tle. Odwróciła się w moją stronę.
- Dobra, mów. - Zaczęłam się śmiać. Wiedziałam, że to powie. - Olka, nie trzymaj mnie dłużej w niepewności! - Trzepnęła mnie ścierką po tyłku.
- Ała, to bolało!
- Bo miało! Mówże dziewczyno! - Westchnęłam i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Co ci mam powiedzieć? W końcu będzie dobrze! Będziemy razem na poważnie, skończy się ukrywanie po kątach, a zacznie normalny, zdrowy związek! Zobaczymy co z tego będzie. - Uśmiechnięta kroiłam warzywa dalej, a blondynka patrzyła na mnie, też się uśmiechając.
- Serce mi rośnie, jak widzę jaka jesteś szczęśliwa. - Pocałowała mnie w policzek i wróciła do przyprawiania gigantycznych ilości kurczaka. Cztery sałatki i trzy ogromne ciasta dalej, usiadam w końcu na krześle.
- No, a resztę jutro dowiezie catering. - Popatrzyam na nią z mordem w oczach.
- Nie mogłaś wszystkiego zamówić? - Wzruszyła ramionami.
- Niektóre rzeczy lepiej jest przyrządzić samemu. - Pokręciłam głową w geście rezygnacji.
- Zobaczmy jak poszło facetom dekorowanie salonu, bo coś cicho się zrobiło. - Tak jak powiedziałam, tak też zrobiłyśmy. Weszłyśmy do salonu i uznałyśmy, że nasi mężczyźni to wielkie dzieci. Sławek, odwalił swoją część roboty i zwinął się do domu taksówką oczywiście, a nasi mężczyźni... Zasnęli na kanapie. Popatrzyłyśmy na siebie z Angelą.
- No co? Trzeba to zrobić za nich. - Dziewczyna powiedziała i już chciała brać się za dmuchanie balonów, gdy złapałam ją za łokieć.
- Nie. Nie zrobili tego dziś? Zrobią jutro rano. Gorsze jesteśmy, zeby robić wszystko za nich? Nie ma takiej opcji.
- Ocho, Olka feministka! - Parsknęłyśmy obydwie śmiechem. Podeszłam do kanapy i potrząsnęłam Lijewskim. Gdy w końcu podniósł głowę i popatrzył na mnie, zapytaam rozbawiona:
- Już 23. Jedziesz ze mną do domu czy zostajesz u Michała?
- Jadę, jadę. - Niezdarnie podniósł się z tej nieszczęsnej kanapy.
- Dobra kochana, lecimy. Przyjsć jutro wcześniej, żeby ci pomóc? - Gospodyni machnęła ręką.
- Tylko swojego pijaka podrzuć, żeby zrobili to, co do nich należy. - Pokiwałam głową, pożegnałam się z przyjaciółką i poszam do samochodu, w którym Lijek już na mnie czekał. Wsiadam na miejsce kierowcy i odpaliłam silnik.
- Do domu jedziemy? - Gdy kiwnęłam głową, zmarszczył brwi. - Którego?
- Mojego. - Na tym nasza rozmowa się zakończyła. Weszliśmy po cichu do mieszkania, rozebraliśmy się i niemal od razu zasnęliśmy wtuleni w siebie niczym dziecko w matkę.
     Kolejny dzień był szary i nijaki. Lubiłam, gdy budziły mnie promienie słońca, wpadające przez okno, niestety zima ma takie minusy, że tego brakuje. Odwróciłam głowę w bok, jednak mojego mężczyzny w łóżku już nie było. Spojrzałam na zegarek - za dwadzieścia dziesiąta. Spałam prawie dziesięć godzin. A z drugiej strony, dawno tak dobrze mi się nie spało. Mniejsza z tym. Gdzie jest Marcin? Wstałam i narzuciłam na siebie krótki, satynowy szlafrok. Całe mieszkanie było puste, więc puściłam sobie telewizor i przygotowałam płatki owsiane z kawałkami owoców na śniadanie. Oglądałam w spokoju telewizję, jednocześnie malując paznokcie, a ukradkiem zerkając na godzinę. W końcu złapałam za komórkę, wybrałam numer do Marcina i czekałam, aż odbierze.
- "Cześć, tu Marcin Lijewski. Zostaw wiadomość, na pewno oddzwonię, strzałka." - Rozłączyłam się i niemal zazgrzytałam zębami. Nienawidzę, gdy ludzie nie odbierają ode mnie telefonu. Odłożyłam telefon na stolik, a zamek w drzwiach zabrzęczał. To pewnie Ruda. Zamiast mojej współlokatorki, do mieszlania wszedł Marcin. Zamknął za sobą drzwi, klucze rzucił na komodę w przedpokoju i zdjął kurtkę.
- Dzień Dobry kochanie, już nie śpisz? - Spojrzałam na niego jak na idiotę, gdy położył dłoń na mojej nagiej łydce. Zimną dłoń, dreszcze przeszły przez całe moje ciało. Zabrałam nogi z zasięgu rąk mężczyzny.
- Gdybym spała to bym tutaj nie siedziała, prawda? Gdzie byłeś? - Ziewnęłam i podniosłam kubek z kawą do ust.
- Pomagałem Jureckiemu przy dekorowaniu domu. Zła na mnie jesteś za wczoraj? - Zmarszczyłam brwi, udając, że myślę.
- A tak naprawdę, za co miałabym być zła? Bo chyba nie rozumiem.
- No, upiłem się troszkę. - Wzruszyłam ramionami.
- Każdemu się zdarza, a ty chciałeś uczcić coś, co zakończyłeś. - Zrobił dziwną minę i podrapał się po swoim trzydniowym zaroście.
- Co dokładnie masz na myśli? - Otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Nie pamiętasz? A, och, no chyba, że tak. - To nieprawda. Nic nie zakończył. Nie zostawił Karoliny.
- Hej, młoda, żartowałem! Chciałem się troszkę z tobą podroczyć. - Uniosłam głowę i zobaczyłam jego cwaniacki uśmieszek. Zapałam poduszkę leżącą za mną i przylałam mu. Tak zaczęliśmy bić się poduszkami, niczym dzieci. Niestety sytuacja obróciła się przeciwko mnie i skończyłam leżąc na dywanie i zwijając się ze śmiechu. Marcin natomiast, będąc na wygranej pozycji, usiadł na mnie i zaczął mnie jeszcze bardziej łaskotać. Zdarłam sobie gardło błagając, by przestał. Moje męczarnie w końcu się skończyły, ale nie dlatego, że Lijewski się nade mną zlitował. Po prostu jego brzuch upomniał się o jedzenie i powędrowaliśmy do kuchni.
- Przecież wiesz, gdzie mam lodówkę. Zjedz coś. - Sama usiadłam na blacie obok lodówki.
- Nie, ty też coś zjesz.
- Ale ja nie jestem głodna! Jadłam owsiankę, jak wstałam.
- To prawie pięć godzin temu! Musisz jeść. Spaghetti? - Westchnęłam ciężko.
- Dobrze tato. Może być, ale carbonara, mam ochotę na ser. - Wymyśliłam i posłałam mu promienny uśmiech, na co on wywrócił oczami. Ugotował, zjedliśmy, ja pozmywałam. Później uznałam, że najwyższy czas, abym zaczęła się szykować. Wzięłam długi prysznic, goląc dokładnie nogi i myjąc włosy ulubionym szamponem. Owinęłam się w ręcznik i nałożyłam maseczkę na twarz, którą po dziesięciu minutach zmyłam. Włosy podsuszyłam i wyszłam z łazienki.
- Już myślałem, że się tam utopiłaś. -Lijewski przerzucił swoje spojrzenie z telewizora na mnie i zagwizdał. - Tak masz zamiar wyjść? Obawiam się, że jedyne gdzie mogę cię tak puścić to do sypialni. - Puścił mi oczko, a ja pokazałam mu język.
- Właśnie się tam wybieram. - Odwróciłam się i kołysząc lekko biodrami poszłam do sypialni. Długo nie musiałam czekać, stojąc przed lustrem ręce rozgrywającego oplotły moją talię, a usta zaczęły całować miejsce pomiędzy ramieniem a szyją. Przymknęłam powieki i odchyliłam głowę do tyłu, dając mu lepszy dostęp do szyi. Odwrócił mnie przodem do siebie i nie przestając całować położył dłonie na moim tyłku. Zaczęliśmy zmierzać w stronę łóżka, gdy w ostatniej chwili się opamiętałam.
- Nie kochanie, nie mamy na to czasu. Po imprezie, jak będziesz w stanie. - Pokazałam mu język i uciekłam z łóżka, w którym on już leżał. Wydął wargi niczym obrażony dwulatek, a ja się roześmiałam. Wyciągnęłam z szafy dwie kreacje - klasyczną, małą czarną i granatową sukienke, która kończyła się zaraz pod tyłkiem. Zabrałam resztę potrzebnych rzeczy i udałam się do łazienki. Najpierw dokładnie wytarłam całe ciało i nasmarowałam je balsamem. Następnie czas przyszedł na makijaż - nałożyłam podkład, zrobiłam kreski eyelinerem, powiekę pomalowałam błyszczącym cieniem. Całość dokończyłam tuszując rzęsy. Pomrugałam oczami i obejrzałam dokładnie swoją twarz. Jest okej. Stanął przede mną niesamowicie ciężki wybór - która sukienka? W sumie, jak szaleć to szaleć! Sięgnęłam po granatową. Po jej ubraniu okazało się, że świetnie wybrałam - wcięcie w talii zostało podkreślone, odkryte nogi kusiły a Marcin dostanie zawału jak mnie ujrzy. Włosy wyprostowałam, a usta podkreśliłam czerwoną szminką. Wskoczyłam w szpilki i wyszłam z łazienki.
- Gdzie jesteś? - Krzyknęłam w głąb mieszkania.
- Tu! - Poszłam w stronę, z której dochodził głos. Gdy stanęłam w progu, Marcin podniósł wzrok na mnie i zawiesił się na kilka dobrych minut. W końcu zaśmiałam się i okręciłam dookoła.
- Może być? - Mężczyzna wstał i po raz kolejny zaczął ogarniać mnie spojrzeniem.
- Czy może być? Nieziemsko wyglądasz! Zastanawiam się czy cię tak wypuścić z domu, bo jak ktoś mi Cię porwie? - Pokręciłam głową, udając oburzenie.
- Pomijając ten temat, nie wiesz co z Martą? Nie ma jej w domu cały dzień. - Wyjaśniłam, siadając na kanapie.
- Rano coś wspominała o tym, że będzie cały dzień u Kamila i widzimy się u Jureckich. - Pokiwałam głową i popędziłam mojego mężczyznę, aby zaczął się szykować. Oczywiście, wszystko robił na ostatnią chwilę. Było dziesięć po dwudziestej, gdy uznał, że jest gotowy i możemy jechać.
- A myślałam, że to kobiety lubią się spóźniać. - Pokazałam mu język, na co dostałam kukstańca w bok. Jechaliśmy taksówką, bo oboje zamierzaliśmy pić. Parę minut później wchodziliśmy do rezydencji Jureckich. Stanęłam w progu salonu przyklejona do boku Lijewskiego, gdy wzrok wszystkich skupił się na naszych splecionych dłoniach i moich nogach.
- Ola? Z tego co pamiętam to, chyba umawialiśmy się razem... - O nie. Kompletnie zapomniałam.

Cześć, cześć i czołem! Tak jak obiecałam - oto jest, magiczna 19.
Może ktoś mi polecić jakieś fajne blogi do poczytania? Do następnego!

Przeprosiny, liebster award

Sprawa 1:
BARDZO PRZEPRASZAM za tak długą nieobecność! Zawaliłam, wiem:( Obiecuję poprawę! Na dniach pojawi się rozdział 19, myślę że sobota-niedziela.
Sprawa 2:
TOTALNIE SIĘ NIE SPODZIEWAŁAM! Liebster award, kurde! Dostałam nominację od wspaniałej MAMUTEK💜

Pytania, które ja otrzymałam od razu z odpowiedziami:
1. Jakie jest twoje największe marzenie?
->Stanąć na boisku po treningu i z pełną satysfakcją przyznać, że jestem zmęczona, i obolała, ale czuć tą satysfakcję, że się nie poddaję, bo robię to, co kocham.
2. Spoglądasz w przyszłość i kogo widzisz?
->Mojego najwspanialszego chłopaka 💜
3. Co lubisz w ludziach?
-> Szczerość, cieszy mnie uśmiech na znanych twarzach, z jakiegokolwiek powodu i nieważne czy jest to moja mama czy sąsiadka - no po prostu lubię, gdy otaczają mnie uśmiechnięte buźki :D
4. Największy autorytet?
-> Moja mama i w równej mierze, bracia Lijewscy.
5. Skąd pomysł na bloga?
-> To było zaraz po mojej kontuzji, miałam więcej czasu wolnego, najpierw poszukiwaam opowiadań właśnie o tematyce piłki ręcznej. Znalazam kilka, ale były totalnie do bani, miałam wrażenie, że piszą je dziewięciolatki. Postanowiam stworzyć coś swojego, gdzie będę też mogła opisać to, jak się czuje na boisku i jak wygląda życie osoby, która poświęca czas, aby doskonalić swoją pasję i tym żyć. Przede wszystkim: kto zna piłkę ręczną lepiej niż osoba, która trenuje od paru lat?;)
6. Co robisz kiedy nie piszesz?
->Edukuję się w liceum, spędzam czas z ukochanym mężczyzną i często chodzę na basen, fitness, rzadziej siłownia. Niestety trenować na razie jeszcze nie mogę😠
7. Możesz zabrać 3 osoby na bezludną wyspę, w tym dwóch sportowców. Kto to będzie?
->Michał Jurecki, Marcin Lijewski i mój chłopak.
8. Co daje Ci motywacji i przysłowiowego kopa, żeby wstać z łóżka i zacząć kolejny dzień?
-> Nigdy wcześniej o tym nie myślałam. Rok temu bym odpowiedziała, że to, że muszę iść na trening. Teraz to jest dążenie do powrotu do gry jak i fakt, że jakoś trzeba skończyć szkołę, prawda? 😁
9. Ulubiona książka?
-> Zdecydowanie Intruz pani Meyer, Ostatnia piosenka pana Sparks'a i Gwiazd Naszych Wina.
10. Wymarzona praca?
->W policji, proszę nie bijcie haha:D
11. Ideał sportowca?
-> Jak dla mnie ideałem jest Marcin Lijewski, więc tyle tutaj.

Umówmy się, że osoby, które ja mam ochotę nominować, znominuję przy dodawaniu rozdziału 19, dobrze? Do napisania kochane😘