Czas był moim dobrym, starym przyjacielem. Mijał nieubłaganie
szybko, a ja łapałam każdą z tych chwil. Nie przejmowałam się przyszłością, nie
rozpamiętywałam również przeszłości. Żyłam teraźniejszością. Każda chwila
szczęścia, bólu czy załamania była zapamiętywana przeze mnie. Uczyłam się na
błędach, bo szkoła życia jest najlepszą szkołą, jaka może być. W ciągu paru
tygodni przeszłam operacyjną rekonstrukcję kolana, gdyż okazało się, że wtedy
na tym nieszczęsnym meczu zerwałam więzadła krzyżowe. Kilka dni po
operacji, której się okropnie bałam mimo, że mój strach był zupełnie
irracjonalny już chodziłam. Ba! Właśnie ubieram buty do biegania i idę pierwszy
raz pobiegać. Niby mi jeszcze niewolno, ale nie umiem już wytrzymać. Mimo
panującego grudnia, nie bałam się zimna. Pogoda była byle jaka, śniegu prawie
nie ma, a jak już jest to tylko cieniutka warstwa na chodnikach. Ubrałam
bieliznę termoaktywną, leginsy i ciepłą bluzę. Na głowę nałożyłam czapkę i
wyszłam z domu. Słuchawki włożyłam do uszu i puściłam pierwszą, lepszą
piosenkę. Zaczęłam od lekkiego truchtu, aby nie rzucać się od razu na głęboką
wodę. Nie trenowałam od października, to są prawie trzy miesiące. Ostatnimi
czasy zaczęłam chodzić na treningi, przebierałam się i ćwiczyłam z klubowym
fizjoterapeutą. Rehabilitacje dużo też mi dały, skutki były niemal widoczne.
Kontuzję, z którą niektórzy rok albo nawet więcej się zmagają, ja pokonałam w
niecałe trzy miesiące. Wszystko dzięki zasłudze klubowego fizjoterapeuty,
profesjonalnej opiece, jaką dostałam w jednej z najlepszych polskich klinik dla
sportowców, przyjaciół oraz rodziny. Ci ostatni byli dla mnie ogromnym
wsparciem i pocieszeniem, zwłaszcza w chwilach, gdzie miałam ochotę rzucić to
wszystko w cholerę. Płakałam i krzyczałam, a oni na to wszystko patrzyli,
uspokajali mnie i kochali. Podziwiam ich za to, jak nikogo innego. Prawdziwy
koszmar miała ze mną Marta, która aktualnie ze mną mieszka Z każdym dniem
przedłużającej się kontuzji, byłam coraz wredniejsza. A ona dzielnie to znosiła
i przywoływała mnie do porządku, gdy przeginałam. Mama była przy mnie w tych
najgorszych chwilach, ale to normalne. Ona zawsze była. Angelika z Michałem
często, a nawet bardzo często wpadali i umilali mi czas. Byli naprawdę kochaną
parą, dlatego dzielnie im kibicowałam. Z Robertem nadal się nie odzywam,
chociaż wiem, że mama z wszystkiego zdawała mu relację. On mnie nie przeprosił,
ja nie mam za co przepraszać. Miałam ochotę, aby z nim porozmawiać i to nie
raz, nie raz planowałam zadzwonić na niego na skypie, ale... Cały czas coś mnie
hamowało. Ja tym razem nie wyciągnę do niego pierwsza ręki, nie mam takiego
zamiaru. Z dziewczynami z drużyny również miałam stały kontakt i to, że
chwilowo nie grałam nie miało wpływu na nasze relacje. Moja ''ulubiona''
drużyna męska - oczywiście żadna inna tylko kielecka wpadała bez zapowiedzi i
rujnowała mi plany na wieczór i to nie raz. Nigdy nie miałam im tego za złe,
chcieli dobrze, a w ich towarzystwie niemal płakałam ze śmiechu. Byli zgrają
wielkich i nieokrzesanych facetów, a ja właśnie za to ich kochałam. No i
pozostał jeszcze jeden osobnik. Lijo, Lijek, Szeryf inaczej mój Marcin.
Przyjaciel, powiernik, osoba, która wspiera mnie i lubi mnie taką, jaką jestem.
Był przy mnie zawsze, kiedy tego potrzebowałam a nawet, wtedy kiedy nie chciałam
nikogo widzieć. W momentach, gdzie przeklinałam cały świat siedział obok w
ciszy mnie wysłuchując, po czym dołączał się i razem wyklinaliśmy cały świat.
Często odwiedzaliśmy naszą ulubioną kawiarenkę niedaleko hali na tradycyjną już
gorącą czekoladę i karpatkę. Oglądaliśmy filmy, chodziliśmy na spacery,
chodziłam na wszystkie rozgrywane mecze, aby trzymać kciuki i mu kibicować.
Byłam obok, gdy potrzebował pomocy i na wzajem. Kiedy kłócił się z Karoliną
przychodził do mnie z butelką wina, a ja próbowałam mu zrozumieć zachowanie
kobiet. Na temat samej Karoliny się nie odzywałam, bo nie warto. Tolerowałyśmy
się tylko i wyłącznie ze względu na Lijewskiego. Mówią, że podobno przyjaźń
damsko-męska nie istnieje. Byliśmy doskonałym przykładem, że istnieje. W czasie
moich rozmyślań, dobiegłam do skrzyżowania kilku uliczek. Wbiegłam w jedną z
nich, wiedząc dokąd prowadzi. Przebiegałam wzdłuż uliczki, gdy ujrzałam duży,
nowoczesny dom. Pod czarną bramą z żelaza stał Marcin. Potruchtałam do niego, a
on powitał mnie uśmiechem. Pocałowałam go w policzek i uśmiechając stałam
naprzeciwko jego. Podał mi kubek z parującym napojem, a ja uniosłam brwi.
- Na rozgrzanie, zimno jest. - Wytłumaczył i puścił mi
oczko. Wzięłam napój i zamoczyłam w nim usta. Mmm, pychota.
- Biegałaś? - Kiwnęłam z wahaniem głową, patrząc na niego
zza rzęs. - A co z kolanem? - Pokazałam uniesiony w górę kciuk. Westchnął i
wydął wargi. Zrobił krok do przodu, zabrał mi kubek i uniósł wysoko.
- Ej! Oddaj! - Krzyknęłam zaskoczona, próbując dosięgnąć.
Stanęłam na palcach i wyciągnęłam się, ale nadal nie mogłam dosięgnąć.
Skurczybyk i te jego 197 cm wzrostu. Wspomniany osobnik zaczął się śmiać.
- W końcu się odezwałaś! - Pokazałam mu język i skorzystałam
z chwili nieuwagi. Odebrałam mój kubek i zamoczyłam w nim usta. Pogroził mi
palcem, a ja posłałam mu buziaka. Uwielbiałam te nasze sprzeczki, no poza tymi
prawdziwymi.
- Może łyczka? - Zapytałam, wyciągając w jego stronę rękę z
kubkiem. Wziął go ode mnie i wypił resztę napoju. - Dobra, lecę dalej! -
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę mieszkania.
- Uważaj na swoje nowe kolano! - Tak, wszyscy śmiali się, że
dostałam w prezencie nowe kolano. Jakbym się o nie jeszcze prosiła! Banda
wariatów!
Przez resztę dnia humor wyraźnie mi
dopisywał. Na siedemnastą miałam trening, a więc spakowałam się i wyszłam z
domu. Wracałam do życia i to mnie cieszyło! Weszłam na halę pół godziny przed
czasem, ale poszłam do szatni, żeby szybciej się przebrać. Przebrana wkroczyłam
na płytę boiska. Wzięłam piłkę z magazynku ze sprzętem i stanęłam dwanaście
metrów przed bramką. Rozbiegłam się i przed polem bramkowym wykonałam rzut
bieżny. Trafił on w słupek i poszybował wysoko w górę. Westchnęłam i na prawe
rozegranie przyciągnęłam cały wózek z piłkami. Oddawałam rzut za rzutem,
kombinując jakby tu trafić do bramki. Za nic nie potrafiłam wcelować. Trzymając
ostatnią piłkę w dłoniach, rozpędziłam się i odbiłam z lewej nogi. Szybując w
górze, wycelowałam w dolny róg i rzuciłam. Spadłam na ziemię tuż przy linii
pola bramkowego. Nie umiejąc utrzymać równowagi, klapnęłam na tyłek, ale nie
zwróciło to mojej uwagi. Szukałam wzrokiem piłki. TAK! Siedziała sobie w bramce
w miejscu, w które celowałam. Migiem zerwałam się na nogi i zaczęłam skakać z
radości. Tak czy siak, uważałam na moją prawą nogę, nie chciałam powtórki z
rozrywki, mimo tego, że śruby, które miałam w kolanie nie miały prawa się
popsuć. Za sobą usłyszałam oklaski, więc się odwróciłam. Cała drużyna na czele
z trenerem stała i mi klaskała. Teatralnie się ukłoniłam.
- Elegancko! - Pochwaliła Natalia, przybijając mi piątkę.
- Ten ostatni tak, ale poprzednie parędziesiąt... Z resztą nigdy
nie potrafiłam rzucać bieżnie. - Wzruszyłam ramionami.
- Bardzo ładny rzut. - Uśmiechnęłam się do trenera. - Ale
mimo wszystko, nie powinnaś tak nadwyrężać kolana. - Skarcił mnie, a ja.. Cóż.
Poczułam rozczarowanie.
- Wiem to, ale chciałabym już wrócić do gry i normalnych
treningów. - Po wszystkim zostałam oddelegowana do Filipa. W osobnym
pomieszczeniu, położyłam się na specjalnym stole do masażu, a mężczyzna wziął
się do roboty. Przez godzinę masował i ruszał moim kolanem. W niektórych
momentach leżałam, zaciskając zęby z bólu, ale było to warte. Na koniec blondyn
klepnął mnie w kolano.
- No, to tyle na dzisiaj. Nie..
- Nie przemęczaj kolana, wiem. - Wyrecytowałam za niego.
Uśmiechnął się do mnie i próbował zaprosić na kawę, kolejny już raz. A ja,
kolejny raz grzecznie odmówiłam, wymigując się natłokiem nauki. Wyszłam z
gabinetu i weszłam na halę. Tam, po jednej stronie boiska moje panienki
dopracowywały taktykę, a po przeciwnej stronie boiska faceci się rozgrzewali.
No tak, mają dodatkowy trening w końcu mecz z Płockiem się zbliżał wielkimi
krokami. Przeszłam przez połowę boiska i widząc stojącego do mnie tyłem,
Marcina pokazałam chłopakom, którzy mnie zauważyli, aby byli cicho. Na
paluszkach podeszłam do mężczyzny i wskoczyłam mu na plecy. Zaskoczony,
zatoczył się do tyłu, ale złapał po chwili równowagę. Uczepiona jak małpka
swojego rodzica siedziałam mu na plecach. Ten, nie odwracając się powiedział:
- Olka, małpo ty, przytyłaś. - Reszta chłopaków zaczęła się
śmiać, a ja z grobową miną zaczęłam się mu wyrywać. Skurczybyk, trzymał mnie
mocno.
- Puszczaj! - Krzyknęłam walcząc z jego silnymi ramionami.
- Ani mi się śni! - Po jego słowach, wcisnęłam mu kolano
między nogi i lekko uderzyłam w jego jakże cenne klejnoty. Zachłysnął się
powietrzem i zaniemówił. Jego uścisk lekko zelżał, więc korzystając z sytuacji
próbowałam wyplątać się z jego macek. On zachwiał się i przewrócił na ziemię.
Leżałam na nim, a on mimo wszystko obejmował mnie.
- Masz przerąbane! - Przeturlał nas tak, że ja leżałam pod
nim i zaczął łaskotać. Zwijałam się ze śmiechu, próbując kopać i się wyrwać,
jednak on nie odpuszczał. Na hali zapanowała cisza, dlatego Marcin wstał i
podał mi rękę. Staliśmy obok siebie, a wzrok wszystkich obecnych był skupiony
na nas. Dopiero, gdy spojrzałam na Angelikę poszłam za jej spojrzeniem na
wejście do hali. Stała tam Karolina, czerwieniąc się na twarzy. Złapałam za
nadgarstek Marcina i kazałam mu spojrzeć w stronę wejścia. Kolor twarzy
dziewczyny przechodził z czerwonej na fioletową, z fioletowej na granatową. I
tak w kółko. Spojrzeliśmy na siebie z Marcinem. Mężczyzna ruszył w stronę
swojej narzeczonej, jednak Wenta kazał mu odstawić sprawy prywatne na bok i
wracać do treningu. Zeszłam z boiska i usiadłam na trybunach, chcąc obejrzeć
trening. Panienka usiadła po przeciwnej stronie trybun i zawzięcie pisała
zapewne esemesy.
- Dobra Lijo, spadaj do szatni. Jutro za to widzę Cię pół
godziny wcześniej na siłowni! - Wspomniany zgodził się na propozycję trenera i
uciekł do szatni. Blondyneczka wstała i zatrzymała się przede mną.
- Co ty sobie myślisz, co? Że będziesz obściskiwała się z
moim mężczyzną? - Rozejrzałam się dookoła hali, wszyscy byli zajęci
podnoszeniem swoich kwalifikacji i nikt nie zwracał na nas uwagi. I dobrze.
- Karolina, nie mam pojęcia o co Ci chodzi. Przyjaźnie się z
Marcinem i cała hala wie, że nic poza przyjaźnią nas nie łączy. Ale skoro
czujesz się zagrożona, to chyba o czymś świadczy. - Uniosłam brwi i wpatrywałam
się w twarz młodej kobiety stojącej przede mną. Była na swój sposób piękna, ale
nie ukrywajmy - moje buty są mądrzejsze niż ona.
- Odczep się od niego. Przy nim jesteś i zawsze będziesz
nikim. To, że ktoś cię zauważył w maleńkim klubiku i ściągnął tutaj nie znaczy,
że jesteś wyjątkową. Taka ofiara, kilka tygodni gra i łamie nogę. Nie uważasz,
że to znak? Obudź się mała, czar prysł, najwyższa pora, żebyś wróciła do domu.
- Do moich oczu wpłynęły łzy, ale nie pozwoliłam im spłynąć. Narzeczona Marcina
uśmiechnęła się do mnie i odwróciła. Zbliżał się jej ukochany, który mi
pomachał i wyszedł z nią z hali. Sama nie pamiętam jak znalazłam się w szatni.
Przebrałam się i wyszłam z budynku. Siedząc w samochodzie, pierwsze łzy
popłynęły wzdłuż mej twarzy, mocząc przód koszulki. Wyjechałam z parkingu i
popędziłam do domu. Wchodząc do mieszkania, zdawałam sobie sprawę, że w środku
jest Marta i będzie chciała wiedzieć, czemu jestem w takim a nie innym stanie.
Minęłam salon i wpadłam od razu do mojego pokoju, drzwi zatrzasnęłam za sobą i
usiadłam pod nimi. Rękoma objęłam kolana, a głowę o nie oparłam. Ma rację.
Cholerna Karolinka ma rację. Co ja sobie myślałam, że zrobię ogromną karierę?
Że dostanę się do kadry? W duchu usłyszałam prychnięcie. Jasne i co jeszcze?
Cichy szloch wydobył się z mojej piersi. Marcin Lijewski reprezentant Polski od
kilku lat. Polskie jak i zagraniczne kluby, walczą o niego. Dziś może grać w
Kielcach, jutro w Rosji czy Włoszech. Nigdy nie będę chociaż w połowię tak
dobra jak on. Po pokoju rozniosło się pukanie.
- Ola? - Głucha cisza odpowiedziała mojej przyjaciółce.
Powtórzyła wykonaną wcześniej czynność. Przez kolejną godzinę tak to wyglądało,
ona pukała a ja płakałam cicho pod drzwiami. Prosiła, groziła i krzyczała - ja
pozostałam nieugięta i nie otworzyłam drzwi. Najwyraźniej doniosła Angelice o
moim zachowaniu, gdyż dziewczyna Jureckiego dobijała się na moją komórkę.
Wyłączyłam telefon i usiadłam na łóżku. Podniosłam wzrok i spojrzałam na siebie
w lustrze. Czemu gówniaro ryczysz? Walcz o swoje. Ale o co? O Marcina? Przecież
on nie jest mój. TYLKO się przyjaźnimy. Czemu przejęłam się zdaniem jakiejś
tępej dzidy? Westchnęłam i ukryłam twarz w dłoniach. Co się ze mną dzieje?!
Słysząc głos Marty za drzwiami, odkrzyknęłam:
- Żyję! Chcę pomyśleć!
- Dziękuję, za informację łaskawa pani. - Jeszcze ona!
Zacisnęłam powieki. Momencik... Przecież dziś jest impreza u Lijewskich! Znaczy
się no, u Marcina. Już ja tej panience pokaże, gdzie jej miejsce. Podniosłam
się i otarłam twarz. Od kluczyłam drzwi i wleciałam jak strzała do pokoju
rudowłosej.
- Zbieraj dupę, robimy się na bóstwo! O której ta imprezka u
Marcina? - Zdziwiona patrzyła na mnie otwartymi oczyma.
- Gdzie jesteś i co zrobiłaś z Olką?! - Podniosła swoje
szanowne cztery litery i wymierzyła we mnie widelec, który trzymała w dłoni.
- O, masz spaghetti. Podziel się posiłkiem! - Zaskomlałam,
rzuciłam się na łóżko dziewczyny i zaczęłam wcinać danie. Ruda stała i patrzyła
się na mnie, wznosząc oczy do nieba.
- Z tobą gorzej niż z dzieckiem. - Usiadła obok i zabrałam
mi talerz.
- To na którą ta impreza? - Przeciągnęłam się i zwinęłam w
kulkę, obok przyjaciółki zajadającej obiad.
- Na dwudziestą.
- Co ubierasz? - Spojrzała na mnie i wzruszyła ramionami.
Szturchnęłam ją.
- No nie bocz się na mnie. - Tak czy siak, doszłyśmy do
porozumienia. Wkrótce potem zaczęłyśmy się szykować. Wzięłam długą, odprężającą
kąpiel a w mojej głowie szykował się iście szatański pomysł. Dokończyłam
zabiegi pielęgnacyjne i owinęłam się ręcznikiem. Weszłam do sypialni i
zamknęłam za sobą drzwi. Podeszłam do lustra i już miałam ściągać z siebie
ręcznik, gdy na fotelu w rogu pokoju natrafiłam na spojrzenie ciemnych oczu Lijewskiego.
Odwróciłam się w jego stronę, łapiąc się za serce jedną ręką, a drugą
podtrzymując ręcznik. Marcin wstał i podszedł do mnie. Odgarnął mi kosmyk
mokrych włosów za ucho, zatrzymując swoją dłoń na moim podbródku. Podniósł moją
twarz tym sposobem i spojrzał mi w oczy.
- Co jest? - Cofnęłam się krok do tyłu i pokręciłam głową.
Przy nim to ja często zapominam języka w gębie. Westchnął i usiadł na łóżku.
- Czekaj chwile. - Wzięłam z szafy krótkie spodenki i czarny
stanik sportowy. Ubrałam te rzeczy w łazience i na ramiona zarzuciłam bluzę.
Nie zapinając jej weszłam do pokoju. Wzrok Marcina owinął mnie od stóp do głów,
a ja pokręciłam głową.
- Suń dupę. - Przesunął się, a ja położyłam się wzdłuż łóżka
obok niego.
- Pojechała do przyjaciółki. - Super, czyli z mojego planu
nici.
- Pokłóciliście się? - Mężczyzna wzruszył ramionami. - Czyli
jak zawsze.
- Norma. - Przytulił się do mojego boku, a głowę położył na
moim brzuchu. Uśmiechnęłam się, a moja ręka spoczęła na jego plecach.
- Sukces! W końcu uśmiech! - Pstryknęłam go w ucho i
roześmiałam się. Leżeliśmy przytuleni do siebie i się śmialiśmy, jak wariaci.
Może dostanie nam się jeden pokój w psychiatryku.
- Widziałaś moją czarną kieckę? - Do pokoju wpadła moja
współlokatorka. Podnieśliśmy głowy, a ona uśmiechnęła się do nas i uniosła
kciuk w górę. Odwróciła się na pięcie i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Podniosłam się i ja.
- Wypad, chcę się wystroić na imprezę! - Rzuciłam w niego
poduszką i otworzyłam szafę. Schylając się, wzięłam czerwone szpilki z dolnej
półki. Mężczyzna za mną zagwizdał.
- Będę częściej spadał, ładne widoki z tego łóżka.
- Lijewski idź mi stąd, bo jak Cię trzepnę to znajdziesz się
w piwnicy! - Wstał, klepnął mnie w tyłek i wyszedł. Jezu, co ja z nim mam? Jest
gorszy niż Robert! Złapałam za czerwony lakier do paznokci i usiadłam w
salonie. W telewizji leciało włączone MTV, na dywanie siedziała Marta. W ciszy
czesała włosy. Zaczęłam malować swoje przydługawe paznokcie, czekając na lawinę
pytań.
- No mów - Rzuciłam jej spojrzenie, a ona pisnęła i
podskoczyła.
- Robi do Ciebie maślane oczy! - Dokończyłam malować
paznokcie i dopiero wtedy podniosłam wzrok.
- Ty chyba głupia jesteś. On ma swoją Karolinkę.
- Proszę Cię, dziewczyno! On jest z nią, żeby nie być sam.
- Nie! On jest z nią, bo ją kocha. - Wstałam i poszłam do
mojego pokoju. Zrobiłam sobie makijaż, tak zwany smoke eyes i wysuszyłam włosy,
po czym je wyprostowałam.
Obejrzałam się od stóp do głów w lustrze - wyglądałam ładnie.
Czarna, obcisła sukienka opinała moje ciało w
stosownych miejscach, czerwone szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie
wydłużały optycznie moje nogi. Paznokcie i usta miała pomalowane również na
krwisty odcień czerwieni. Moje włosy były wyprostowane, a końcówki lekko
zakręciłam. Odgarnęłam włosy do tyłu i ostatni raz spojrzałam w lustro. Głęboki
oddech, złapałam torebkę i wyszłam z pokoju.
-Marta, idziesz?!
- Daj mi dwie minuty! - Z szafy na korytarzu wyciągnęłam
czarny płaszczyk i komin tym samym kolorze. Ubrałam na siebie ubranie
wierzchnie. Przyjaciółka wyszła z pokoju, wyglądała świetnie - granatowa
sukienka do połowy uda, świetnie leżała na jej zaokrąglonym w odpowiednich
miejscach ciele. Do kompletu włożyła pomarańczowe szpilki i złoty łańcuszek.
Zagwizdałam, a młoda kobieta obróciła się dookoła własnej osi. Ubrała na siebie
kurtkę i wyszłyśmy z mieszkania. Po kilku minutach znajdowałyśmy się pod domem
Marcina. Oczywiście nie szłyśmy z pustymi rękoma - 0,5 wody ognistej spoczywało
w torebce Marty. Byłyśmy spóźnione, przynajmniej zrobimy wejście smoka.
Zadzwoniłam dzwonkiem i drzwi się otworzyły. Po drugiej stronie stała Angelika,
która rzuciła się na nas obydwie, ściskając jakby pół roku nas nie widziała.
Odkleiła się od nas i pogroziła mi palcem.
- Kochana, a my sobie później porozmawiamy.
- W porządku. Blond cizia jest? - Angela złapała mnie za rękę.
- Właśnie miałam ci mówić, pokłócili się i nasza gwiazda
pojechała.. - Zastanowiła się chwile. - A kij ją tam wie, gdzie. Ważne, że jej
nie ma. - Pokręciłam głową i zdjęłam płaszcz. Rzuciłam go do szafy stojącej
nieopodal i ruszyłam za dziewczynami do salonu. Wspominałam, że dom jest
ogromny? Nie? No to teraz wspominam. Oczy wszystkich zwróciły się w naszą
stronę, Marcin podszedł i ogarniając mnie wzrokiem od góry do dołu,
powiedział:
- Na was czekać to jak na śmierć. - Pstryknęłam go w nos.
- Nie bądź taki hop do przodu, bo ci z tyłu zabraknie. -
Uśmiechał się do mnie, nie mogąc się napatrzyć. Przygryzłam wargę i wyminęłam
go. Przywitałam się z całym towarzystwem. Marta siedziała już obok Kamila,
rozmawiali ze sobą i sączyli drinki. Usiadłam na fotelu, a na jego boku usiadł
Marcin. Podał mi czarnego drinka z różową słomką, spojrzałam na niego
pytająco.
- Wódka i cola. - Wyjaśnił, sam pijąc piwo. Uśmiechnęłam się
i dałam mu buziaka w policzek.
- Dzięki. - Skurczybyk, wiedział nawet co najbardziej lubię
pić na imprezach. Natrafiłam na wzrok Kasy, który patrzył na nas obojga i
mówiąc coś do swojej żony, kiwał w naszą stronę głową. Eh, oni wszyscy sobie
coś ubzdurali. Impreza się rozkręciła, na środku salonu każdy tańczył z każdym.
Z godziny na godzinę zwiększała się ilość promili w krwi każdego z
imprezowiczów. Tańczyłam z Michałem, gdy podszedł do mnie lekko podpity Marcin.
Oboje najmniej wypiliśmy - on cztery piwa, ja trzy drinki. Stanął za mną i dał
znak Michałowi, a ten puścił mu oczko i odszedł w bliżej nieokreślonym
kierunku. Stałam tak dalej, kołysząc się w rytm muzyki. Położył mi dłonie na
biodrach.
- Mówiłem Ci już, że pięknie wyglądasz? - Wymruczał mi do
ucha, a ja obróciłam głowę i natrafiłam na jego spojrzenie.
- Tylko jakieś sześć razy.
- I będę powtarzał przez resztę wieczoru. - W jego oczach
płonęły wesołe ogniki, patrzył na mnie jak na okaz piękna. Swoim spojrzeniem
peszył mnie, a zarazem rozpalał do czerwoności. Jezu, Ola. Stop. Złapał mnie
mocno i obrócił w swoją stronę. Położyłam mu dłonie na ramionach. Nasz taniec
był bardziej jak gra wstępna, niż taniec najlepszych przyjaciół. Ocieraliśmy
się o siebie, a zaraz przytulaliśmy. Jak ogień i woda, niebo i piekło. Wenus i
Mars, słońce i deszcz. Dopełnialiśmy siebie nawzajem instynktownie. Nasze
spojrzenia mówiły same za siebie, nigdy niczego takiego nie czułam. Pod koniec
piosenki, przyciągnął mnie do siebie, nasze usta znajdowały się milimetry od
siebie. Popatrzyłam mu w oczy, po czym spojrzenie moje spłynęło na jego usta.
Miał takie kuszące wargi, wystarczyłoby abym stanęła na palcach i wyciągnęła
szyję i... Wyrwałam mu rękę z uścisku i wyszłam do kuchni. Nalałam sobie wody
do szklanki i wypiłam duszkiem. To wszystko przez alkohol, prawda? Tak, i ja, i
on jesteśmy pijani. Nie. To nie przez alkohol, byliśmy prawie trzeźwi. Kłóciłam
się sama ze sobą. Moja podświadomość podsuwała mi takie myśli, że ręce mnie
świerzbiły. Opróżniłam szklankę duszkiem i położyłam ją na blacie. Do kuchni
weszła Paulina i Angelika z butelką wina w ręce. Usiadłyśmy na podłodze w
kuchni, opierając się plecami o szafki kuchenne.
- Widziałyście?
- Stara, tego trudno było nie zauważyć! – Angelika otworzyła
butelkę trzymaną w dłoniach i podała mi. Pociągnęłam łyka z gwintu i podałam
blondynce. Oparłam głowę o szafki i westchnęłam.
- Ja tam od początku wam kibicowałam, tylko robicie się już nudni. – Paulina pociągnęła łyka i butelka wróciła do mnie.
- Dla mnie był on przyjacielem, nikim więcej. Ma narzeczoną. – Moje towarzyszki spojrzały się na mnie jak na idiotkę.
- Dziewczyno, was do siebie od początku ciągnie! – Pokręciłam głową i ucięłam ten niezręczny dla mnie temat. Wypiłyśmy resztę wina i nie powiem, miałam już ‘’fajnie’’. Tak czy siak, wróciłyśmy do salonu. Marta złapała mnie za rękę i próbując przekrzyczeć muzykę powiedziała do mnie:
- Zbieram się już do domu, Kamil mnie odprowadzi. – Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam, tak aby tylko ona usłyszała.
- Okej, tylko wiesz, grzecznie. Skoro idziecie z Kamilem do nas, to ja zostanę u Marcina, może mnie przenocuje. – Marta puściła mi oczko, dała buziaka w policzek i uciekła. Zabawa trwała w najlepsze do jakiejś trzeciej nad ranem. Potem ludzie zaczęli się zbierać, a z racji, że Marcin najmniej wypił, pomagał odprowadzać niektórych do domu. Zaoferowałam się, że zostanę i ogarnę dom w tym czasie. Jako ostatni wyszła Angelika i Michał, ale oboje byli w takim stanie, że musiał pomóc im dojść do mieszkania obrotowego. Dzięki Bogu, nie mieszkali daleko bo tylko dwie ulice dalej. Ściągnęłam szpilki z nóg i rzuciłam je obok kanapy w salonie. Cicha muzyka płynęła z głośników, kołysałam się w rytm i wrzucałam do worka puszki po piwach i butelki po innych napojach alkoholowych. Odwróciłam się, chcąc wynieść śmieci przez dom, do kubła, ale w drzwiach napotkałam wzrok ciemnowłosego mężczyzny. Zarumieniłam się, a on uśmiechnął. Wziął ode mnie worek.
- Daj, ja to zrobię. – Posłusznie oddałam mu worek ze śmieciami. Pomógł mi sprzątać i po godzinie dom lśnił. Kończyłam zmywać naczynia, Marcin chował czyste szklanki do szafki wiszącej nad moją głową. Odwróciłam się, a on stał za mną. Nasze usta dzieliły milimetry – po raz kolejny. Tym razem jednak on, złapał za moją brodę i pochylił się.
- Tym razem mi nie uciekniesz. – Jego twarz zbliżyła się do mojej, przymknęłam powieki w oczekiwaniu na pocałunek. Wyłączyłam logiczne myślenie, nie chciałam zadręczać się teraz takimi rzeczami. Jego usta zetknęły się z moimi; były delikatnie, miękkie i smakowite. Całował mnie delikatnie, jedną ręką trzymając moją brodę, a drugą kładąc na biodro. Przyciągnął mnie bliżej siebie, pocałunek stał się bardziej natarczywy i namiętny. Nasze języki toczyły ze sobą zawziętą walkę o dominację. Przywarłam do niego całym ciałem. Jego dłonie wędrowały wzdłuż moich boków, zarzuciłam mu ramiona na szyję. Po omacku wędrowaliśmy przez korytarz. Pod nogami poczułam schody, rozchyliłam oczy. Patrzył na mnie, a ja przejęłam inicjatywę, złapałam go za rękę i zaczęłam wspinać się po schodach.
- Idziesz? – Nie czekając, aż się rozmyślę wyprzedził mnie. Będąc u szczytu schodów, wziął mnie na ręce i ponownie zaczął całować. Wkrótce leżałam już na miękkim materacu. Położył się obok mnie, błądząc dłońmi po ciele. Nieśmiało przeczesałam palcami jego ciemne włosy i przyciągnęłam bliżej. W pewnym momencie zesztywniałam i odsunęłam się od niego.
- Co się stało? – Zapytał zdezorientowany.
- Co z Karoliną? – Westchnął i przeczesał palcami włosy.
- Czego Ty tak właściwie chcesz? – Zapytał mnie, a mnie zatkało. Wiedziałam, że teraz się nie wymknę. Nawet nie chce tego robić! Nie potrafię się mu oprzeć, nie teraz. Nie po tym, co się przed chwilą stało.
- Chcę… Ciebie. – Powiedziałam cicho. Nie byłam pewna czy mnie usłyszał, siedział na łóżku i patrzył na mnie. Spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Poważnie? – Oczy mu się zaświeciły, a ja się zaśmiałam.
- A chcesz się przekonać? – Mężczyzna rozłożył ręce w geście poddania, więc przysunęłam się bliżej i dotknęłam ustami, jego ust. Nasze usta pasowały do siebie, na początku tylko ja go całowałam. W końcu ochoczo rozchylił usta i zaczął zachłannie mnie całować. Każda partia mojego ciała była rozgrzana do granic możliwości, chciałam go. Tu i teraz. Jak to jest, że jest taki człowiek, który jednym pocałunkiem potrafi przewrócić mój świat do góry nogami? Nie byłam w stanie myśleć o czymkolwiek innym. Wstałam i pchnęłam Marcina tak, aby usiadł. Usiadłam na nim, a on nie czekając na nic, kontynuował nasz pocałunek. Ręką odnalazł zamek sukienki na plecach i bardzo powoli go rozpiął. Złapał za brzeg sukienki i ściągnął ją przez głowę. Stało się. Siedziałam na nim, w samej bieliźnie. Przewrócił nas tak, że byłam pod nim i odsunął się na bezpieczną odległość. Patrzył na mnie spod półprzymkniętych powiek.
- Idealna. – Wymruczał i zaczął całować moją szyję. Działało to na mnie jak nic innego, przygryzał, całował i lizał mnie po szyi, zjeżdżając niżej. Oddychałam głęboko, leżąc z przymkniętymi powiekami. Zsunął mi jedno ramiączko od stanika, a potem drugie. Pomogłam mu uporać się ze stanikiem, po czym rzucił go gdzieś za siebie. Z piersiami robił to samo co z szyją. Szalałam z rozkoszy. Uznałam, że ma za dużo na sobie, więc nie rozpinając jasnoniebieskiej koszuli, którą miał na sobie, rozerwałam ją. Guziki poleciały w każdą stronę, a on spojrzał na mnie.
- Lubiłem tą koszulę.
- Kupię Ci nową. – Sam ściągnął z siebie koszulkę, którą miał pod spodem i wrócił do całowania mnie. Pieścił całe moje ciało, od dołu go góry a ja wiłam się pod nim. Doprowadzał mnie do rozkoszy, nigdy czegoś takiego nie czułam. Dotykałam jego umięśniony brzuch, ramiona, szyję. Pozbyliśmy się bielizny, teraz to ja ogarnęłam go wzrokiem. Zatrzymałam wzrok na jego przyrodzeniu i jego nieprzeciętnie dużym rozmiarze. O boże. Moje spojrzenie zawędrowało na jego twarz, a on posłał mi pełen satysfakcji uśmiech. Chwycił moje nadgarstki i przygwoździł mnie do łóżka. Byłam gotowa, czułam to, on z resztą też. Jego przyrodzenie czułam na swoim udzie. Mężczyzna przylgnął do mnie mocno, a jego dłoń zawędrowała leniwie pomiędzy moje nogi. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku, jego zwinne palce bawiły się wokół mojego guziczka, a ja wariowałam. To było za wiele, chciałam go poczuć w sobie. Położył się między moimi nogami, a ja owinęłam go nimi w pasie. Wszedł we mnie i zaczął się poruszać. Z początku powoli, później nie mógł już się powstrzymać i zaczął przyśpieszać. Oboje byliśmy rozpaleni do granic możliwości, Poddałam się całkowicie przyjemności, nie myśląc o niczym innym. Nie musiałam zbyt długo czekać na efekty, fale spełnienia przyszły i zalewały moje ciało z niesamowitą siłą. Wbiłam paznokcie w jego plecy, a żądne usta mężczyzny przyssały się do mojej szyi. Spotęgowało to odczucia, a więc już po chwili poczułam zbliżający się orgazm. Wystarczyło jeszcze kilka pchnięć, a moje ciało ogarnął mocny dreszcz. Plecy wygięłam w łuk, Marcin również zaczął szczytować. Opadłam na miękką pościel, a mój kochanek jeszcze leżał chwilę na mnie, wtulając swoją twarz w moją szyję i uspokajając oddech. Położył się obok i przyciągnął do siebie. Przykrył nas kołdrą i przytulił mnie do siebie. Złożył buziaka na moim czole, a ja przymknęłam powieki i odpłynęłam w krainę morfeusza.
- Ja tam od początku wam kibicowałam, tylko robicie się już nudni. – Paulina pociągnęła łyka i butelka wróciła do mnie.
- Dla mnie był on przyjacielem, nikim więcej. Ma narzeczoną. – Moje towarzyszki spojrzały się na mnie jak na idiotkę.
- Dziewczyno, was do siebie od początku ciągnie! – Pokręciłam głową i ucięłam ten niezręczny dla mnie temat. Wypiłyśmy resztę wina i nie powiem, miałam już ‘’fajnie’’. Tak czy siak, wróciłyśmy do salonu. Marta złapała mnie za rękę i próbując przekrzyczeć muzykę powiedziała do mnie:
- Zbieram się już do domu, Kamil mnie odprowadzi. – Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam, tak aby tylko ona usłyszała.
- Okej, tylko wiesz, grzecznie. Skoro idziecie z Kamilem do nas, to ja zostanę u Marcina, może mnie przenocuje. – Marta puściła mi oczko, dała buziaka w policzek i uciekła. Zabawa trwała w najlepsze do jakiejś trzeciej nad ranem. Potem ludzie zaczęli się zbierać, a z racji, że Marcin najmniej wypił, pomagał odprowadzać niektórych do domu. Zaoferowałam się, że zostanę i ogarnę dom w tym czasie. Jako ostatni wyszła Angelika i Michał, ale oboje byli w takim stanie, że musiał pomóc im dojść do mieszkania obrotowego. Dzięki Bogu, nie mieszkali daleko bo tylko dwie ulice dalej. Ściągnęłam szpilki z nóg i rzuciłam je obok kanapy w salonie. Cicha muzyka płynęła z głośników, kołysałam się w rytm i wrzucałam do worka puszki po piwach i butelki po innych napojach alkoholowych. Odwróciłam się, chcąc wynieść śmieci przez dom, do kubła, ale w drzwiach napotkałam wzrok ciemnowłosego mężczyzny. Zarumieniłam się, a on uśmiechnął. Wziął ode mnie worek.
- Daj, ja to zrobię. – Posłusznie oddałam mu worek ze śmieciami. Pomógł mi sprzątać i po godzinie dom lśnił. Kończyłam zmywać naczynia, Marcin chował czyste szklanki do szafki wiszącej nad moją głową. Odwróciłam się, a on stał za mną. Nasze usta dzieliły milimetry – po raz kolejny. Tym razem jednak on, złapał za moją brodę i pochylił się.
- Tym razem mi nie uciekniesz. – Jego twarz zbliżyła się do mojej, przymknęłam powieki w oczekiwaniu na pocałunek. Wyłączyłam logiczne myślenie, nie chciałam zadręczać się teraz takimi rzeczami. Jego usta zetknęły się z moimi; były delikatnie, miękkie i smakowite. Całował mnie delikatnie, jedną ręką trzymając moją brodę, a drugą kładąc na biodro. Przyciągnął mnie bliżej siebie, pocałunek stał się bardziej natarczywy i namiętny. Nasze języki toczyły ze sobą zawziętą walkę o dominację. Przywarłam do niego całym ciałem. Jego dłonie wędrowały wzdłuż moich boków, zarzuciłam mu ramiona na szyję. Po omacku wędrowaliśmy przez korytarz. Pod nogami poczułam schody, rozchyliłam oczy. Patrzył na mnie, a ja przejęłam inicjatywę, złapałam go za rękę i zaczęłam wspinać się po schodach.
- Idziesz? – Nie czekając, aż się rozmyślę wyprzedził mnie. Będąc u szczytu schodów, wziął mnie na ręce i ponownie zaczął całować. Wkrótce leżałam już na miękkim materacu. Położył się obok mnie, błądząc dłońmi po ciele. Nieśmiało przeczesałam palcami jego ciemne włosy i przyciągnęłam bliżej. W pewnym momencie zesztywniałam i odsunęłam się od niego.
- Co się stało? – Zapytał zdezorientowany.
- Co z Karoliną? – Westchnął i przeczesał palcami włosy.
- Czego Ty tak właściwie chcesz? – Zapytał mnie, a mnie zatkało. Wiedziałam, że teraz się nie wymknę. Nawet nie chce tego robić! Nie potrafię się mu oprzeć, nie teraz. Nie po tym, co się przed chwilą stało.
- Chcę… Ciebie. – Powiedziałam cicho. Nie byłam pewna czy mnie usłyszał, siedział na łóżku i patrzył na mnie. Spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Poważnie? – Oczy mu się zaświeciły, a ja się zaśmiałam.
- A chcesz się przekonać? – Mężczyzna rozłożył ręce w geście poddania, więc przysunęłam się bliżej i dotknęłam ustami, jego ust. Nasze usta pasowały do siebie, na początku tylko ja go całowałam. W końcu ochoczo rozchylił usta i zaczął zachłannie mnie całować. Każda partia mojego ciała była rozgrzana do granic możliwości, chciałam go. Tu i teraz. Jak to jest, że jest taki człowiek, który jednym pocałunkiem potrafi przewrócić mój świat do góry nogami? Nie byłam w stanie myśleć o czymkolwiek innym. Wstałam i pchnęłam Marcina tak, aby usiadł. Usiadłam na nim, a on nie czekając na nic, kontynuował nasz pocałunek. Ręką odnalazł zamek sukienki na plecach i bardzo powoli go rozpiął. Złapał za brzeg sukienki i ściągnął ją przez głowę. Stało się. Siedziałam na nim, w samej bieliźnie. Przewrócił nas tak, że byłam pod nim i odsunął się na bezpieczną odległość. Patrzył na mnie spod półprzymkniętych powiek.
- Idealna. – Wymruczał i zaczął całować moją szyję. Działało to na mnie jak nic innego, przygryzał, całował i lizał mnie po szyi, zjeżdżając niżej. Oddychałam głęboko, leżąc z przymkniętymi powiekami. Zsunął mi jedno ramiączko od stanika, a potem drugie. Pomogłam mu uporać się ze stanikiem, po czym rzucił go gdzieś za siebie. Z piersiami robił to samo co z szyją. Szalałam z rozkoszy. Uznałam, że ma za dużo na sobie, więc nie rozpinając jasnoniebieskiej koszuli, którą miał na sobie, rozerwałam ją. Guziki poleciały w każdą stronę, a on spojrzał na mnie.
- Lubiłem tą koszulę.
- Kupię Ci nową. – Sam ściągnął z siebie koszulkę, którą miał pod spodem i wrócił do całowania mnie. Pieścił całe moje ciało, od dołu go góry a ja wiłam się pod nim. Doprowadzał mnie do rozkoszy, nigdy czegoś takiego nie czułam. Dotykałam jego umięśniony brzuch, ramiona, szyję. Pozbyliśmy się bielizny, teraz to ja ogarnęłam go wzrokiem. Zatrzymałam wzrok na jego przyrodzeniu i jego nieprzeciętnie dużym rozmiarze. O boże. Moje spojrzenie zawędrowało na jego twarz, a on posłał mi pełen satysfakcji uśmiech. Chwycił moje nadgarstki i przygwoździł mnie do łóżka. Byłam gotowa, czułam to, on z resztą też. Jego przyrodzenie czułam na swoim udzie. Mężczyzna przylgnął do mnie mocno, a jego dłoń zawędrowała leniwie pomiędzy moje nogi. Zadrżałam pod wpływem jego dotyku, jego zwinne palce bawiły się wokół mojego guziczka, a ja wariowałam. To było za wiele, chciałam go poczuć w sobie. Położył się między moimi nogami, a ja owinęłam go nimi w pasie. Wszedł we mnie i zaczął się poruszać. Z początku powoli, później nie mógł już się powstrzymać i zaczął przyśpieszać. Oboje byliśmy rozpaleni do granic możliwości, Poddałam się całkowicie przyjemności, nie myśląc o niczym innym. Nie musiałam zbyt długo czekać na efekty, fale spełnienia przyszły i zalewały moje ciało z niesamowitą siłą. Wbiłam paznokcie w jego plecy, a żądne usta mężczyzny przyssały się do mojej szyi. Spotęgowało to odczucia, a więc już po chwili poczułam zbliżający się orgazm. Wystarczyło jeszcze kilka pchnięć, a moje ciało ogarnął mocny dreszcz. Plecy wygięłam w łuk, Marcin również zaczął szczytować. Opadłam na miękką pościel, a mój kochanek jeszcze leżał chwilę na mnie, wtulając swoją twarz w moją szyję i uspokajając oddech. Położył się obok i przyciągnął do siebie. Przykrył nas kołdrą i przytulił mnie do siebie. Złożył buziaka na moim czole, a ja przymknęłam powieki i odpłynęłam w krainę morfeusza.
Cześć skarby moje!
Oddaję Wam dziewiątkę. Co myślicie? Bardzo namieszałam? :D
Chciałam przeprosić, że dopiero teraz. Mam dużo nauki, a próbuję utrzymać status dobrej uczennicy ;)
Chciałam przeprosić, że dopiero teraz. Mam dużo nauki, a próbuję utrzymać status dobrej uczennicy ;)
Jeśli jesteście tutaj i czytacie, to proszę o ujawnienie się. Chciałabym wiedzieć, ile nas jest c: Kolejny dodam w przyszły weekend, obiecuję! :*
aż tydzień stanowczo za długo . zgaduję kolejne zwroty akcji będą ?
OdpowiedzUsuńZwroty, nie zwroty - zobaczymy:D Wiem, że długo, jednak mam egzaminy i nie dam rady dodać wcześniej:C
UsuńDziewczyno ja przez Ciebie chyba pokocham ręczną! To jest cudowne.. Takie.. inne, genialne, cudowne.. Ja chcę kuźwa więcej, tutaj teraz zaraz! :<
OdpowiedzUsuńInformuję iż 7 rozdział doleciał :) pozdrawiam.
http://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/
Normalnie zaczynam kochać ręczną. XDD to jest zajebiste. Piszesz świetnie :* pewnie kolejne zwroty będą ale juz nie moge sie doczekać kolejnego rozdzialu :*
OdpowiedzUsuńA miało być tak pięknie, miałam
OdpowiedzUsuńiść odrobić lekcje i nauczyć się na jutro, ale ''tylko jeden rozdział,
zobaczę, jak dziewczyna pisze'' i wpadłam...
Historia totalnie mnie wciągnęła *=* I chcę więcej! Jestem zauroczona
jeszcze bardziej niż wcześniej piłką ręczną, a Marcinem to już w ogóle.
Tylko Karolina. Ughhh. Jak on może z taką być? Miejmy nadzieje, ze
zakończy ten związek teraz :)
Buziaki :*
U mnie pojawiła się 12! Zapraszam: http://walczycomilosc.blogspot.com/ :)
UsuńGdybyś była zainteresowana to zapraszam na 8 rozdział!
OdpowiedzUsuńhttp://moja-podswiadomosc-sie-rumieni.blogspot.com/